Dziś żaden ze światów się nie przenika. Ulice są gładkie, firanki wiszą nieruchomo, a wszystko za oknem stało się szare. Wrzucono tęczę do pralki i bezczelnie wybielono. Ilość cudów skurczona do niezbędnego minimum, choć i to wątpliwe. Poprawianie przeszłości robi z niej nową prawdę. Nietrwale dotykają błahe sprawy. Chociaż stosunek ''mało'' do ''nic'' zawsze będzie wynosił ''więcej''. To wcale nie jest pora na zimę, choć sypie się biały puch na ziemię. To nie jest pora na wiosnę nawet. To pora idealna na pustkę. A jabłonie i wiśnie upodobały sobie robić światu na złość i zapełniają czarną dziurę. Wiesz, to tylko we śnie. To tylko nieśmiało wieje wiatr. To tylko przypadkowe jeszcze rozmowy. Tylko kilka niepewnych gestów. Tylko jeszcze zapomnijmy. Tylko naprawmy. Jeszcze raz. Nie zaszkodzi nawet dwa albo szesnaście. Już nie zaszkodzi nic. Gorzej być nie może. Ewentualnie bez zmian. To i tak źle. To i tak nic nie znaczy, obiecam. Tabloidy wypuszczają na nas fluorescencyjne wstążki. Uciec. Na kocich łapach, po cichu. Przecież powroty następują zawsze nocą. Nocami ogarnia bezsenność. Nocami się tęskni. Te jasne dłonie są zbyt słabe by związać cienkim łańcuchem naszego oddalenia. Neonowy świat za szybko zniknie. Zostanie senna mgła nieopadająca. Wyschnie morze a deszcz nagle spadnie, gdy ktoś zamknie Wypożyczalnię Parasoli. I wtedy znów powiem Ci ''Dzień dobry, jak dobrze, że jesteś''.
***
Tak, bo jak ostatnie piwo przed wyprowadzką, to tylko ze mną. W melinie. Bez szyjek. Agg! < 69
A z Tobą to ja nawet płakać mogę. Jak dobrze, że już lepiej. Chociaż w tym jednym przypadku.
I dziękując całej reszcie (Alicji, Martynie, Asi, Iwonie, Magdalenie) - miło, że wytrzymujecie.
***
Ja wiem, już nie mam czterech lat. Już nie wystarczy tupnąć nogą, żeby dostać to, czego się chce. Wiem.