strasznie dawno mnie tu już nie było i nie wiem czemu właśnie tu wracam znów. po prostu, chyba potrzebuję wygadać się. chyba najbardziej samemu sobie.. ostatnie dni pokazują mi jak wiele problemów stwarzam, jak bardzo się gubię w sobie, jak wiele umiem zawalić. dziś naszła mnie myśl czy napewno robię to co chcę, czy dobrze wybrałem studia.. zaczynam wątpić w biel białego i czerń czarnego. jestem jakiś rozbity. moja wiara zostaje podłamana. najchętniej bym zniknął na kilka dni, tygodni, miesięcy, lat.. czuję się balastem dla innych. w środku mnie boli, bardzo. może to nie mój czas.
a Ją kocham ponad wszystko, jest kimś nadzwyczajnym, jest moim aniołem. a ja nie umiem Jej dać tyle miłości. czuję się słaby, zbyt słaby. przykro mi, po prostu mi smutno.
siedzę z Comą, Myslovitz i znowu smęcę..