impreza się udała, po pewnej ilości muzyka nie robi już różnicy. lecz nie o tym miałem pisać. chyba czas, czas żeby ogarnąć się. chciałbym dać sobie szansę, w końcu dać sobie szansę. chciałbym móc wierzyć, że nie ma niemożliwego. najtrudniej pożegnać przeszłość, zamknąć coś co tak strasznie na mnie ciążyło, na czym mi zależało, powiedzieć 'nie' sobie, że tamto nie wróci. lód w środku zaczyna topnieć. sądziłem, że takie rzeczy tylko z wiosną nadchodzą, ale jesień jednak też może być ciepła. budzę się z uśmiechem na twarzy aż chce się wstać i jechać do Poznania. w tym wszystkim tylko brak jeszcze mnie..
Dziwne spostrzeżenie, ale mam wrażenie, że przez ostatni tydzień dostałem jakiejś niewiarygodnej mądrości życiowej. Po pierwsze: zdałem sobie sprawę, jak mocno wierzyłem w coś, co się nie stanie, że wokół mnie jest tyle wartościowych osób i nie warto koncentrować swoją uwagę na kimś, kto i tak ma cię gdzieś. Po drugie: trzeba bardzo uważać kiedy i jak wypowiada się słowa "Kocham Cię" oraz wiedzieć, co one oznaczają. Po trzecie: uświadomiłem sobie, że nie można nic planować, każdy dzień może wywrócić nasze życie o 180 stopni, a zatem każdy dzień trzeba jak najlepiej wykorzystać i nigdy nie mówić "nigdy".
Tyle się wydarzyło, że aż nie mogę tego pojąć, jak wszystko się zmienia. Ale trzeba się w końcu ogarnąć! W szczęśliwym życiu nie ma miejsca na użalanie się nad sobą dzień i noc. Musimy działać, carpe diem, do cholery!