Ciąg dalszy w kolenej notce! :D
Rozdział 1
Wyszłam spod prysznica. Otuliłam się w cieplutki, różowy ręcznik. Było mi naprawdę zimno, chociaż w powietrzu czułam jeszcze lato. Szybko wysuszyłam głowę, aby nie rozchorować się jeszcze bardziej. Ubrałam niebieską piżamę i na boso poszłam do swojego pokoju.
Było jeszcze wcześnie. Słońce dopiero zachodziło, więc miałam okazję zobaczyć piękny widok za moim oknem.
Spakowałam książki. Jutro mam bardzo męczące lekcje. Muszę się przygotować i spodziewać, że pan Foong nauczyciel historii, będzie brał kogoś do odpowiedzi. Znając życie, będę to znowu ja. Od tygodnia, na każdej lekcji pyta tylko mnie.
Położyłam się na łóżku i patrzyłam na sufit. Nie było w nim nic ciekawego, ale na razie nie miałam żadnego innego zajęcia.
Leżałam tak ponad godzinę, aż na zewnątrz zrobiło się zupełnie ciemno. Idę spać pomyślałam. Położyłam się pod pościel. Nie myślałam, że tak szybko zmorzy mnie sen.
Kolejnego dnia obudziły mnie promienie słoneczne, przebijające się przez szybę do mojego pokoju.
Podeszłam do szafy i zaczęłam szukać czegoś do ubrania. Chyba powinnam tu sprzątnąć skarciłam się w myślach. Po krótkiej chwili znalazłam moją ulubioną siwą bluzę i czarne dżinsy.
Zeszłam na dół. Włożyłam dwie kromki chleba do tostera. Kiedy usłyszałam jego charakterystyczny brzdęk, wyjęłam i zaczęłam jeść.
Przed wyjściem z domu, przypomniałam sobie, że muszę jeszcze wyczyśćić trampki, bo w brudnych nie pójdę.
- O kurczę!
Chyba jednak będę musiała iść w brudnych butach. Była tak zajęta wszystkim innym, że nawet nie spojrzałam na zegarek. Zaraz spóźnię się do szkoły! Wybiegłam z domu. Autobus już na mnie czekał.
- Szybko! - Zawołał kierowca.
- Przecież już idę! - W tej chwili zaczęłam biec, bo zauważyłam, że pan Parker uruchomił silnik.
Wbiegłam do autobusu. Szłam przed siebie, szukając pierwszego, wolnego miejsca. Gdy doszłam już do końca autobusu, zauważyłam ostatnie wolne dwuosobowe miejsce. Na szczęście usiąść mogłam sama, bo nikogo tam nie było.
Nagle wpadł do autobusu chłopak. Chyba też nieco się spóźnił, ale kierowca postanowił na niego poczekać. Zmierzał w moją stronę. Chyba nie zamierzał ze mną usiąść?
- Mogę się przysiąść? - Spytał.
No i po co ja o tym myślałam? Mam co chciałam, przecież go stąd nie wygonie.
- Tak, oczywiście.
Do końca drogi nie odezwał się do mnie. Raz ukradkiem spojrzał i to by było na tyle. Z autobusu wysiadłam ostatnia. Wcześniej mój towarzysz nie chciał mnie wypuścić.
- E! - Krzyknęłam, gdy chłopak był już przy drzwiach wejściowych szkoły.
- Do mnie mówisz? - Aż takie to dziwne?
- Jak się nazywasz?
- Kevin Thompson.
- Kevin powtórzyłam z niedowierzaniem ładne imię.
- Dzięki. Mogę już iść?
- Tak, jasne.
Kev jest wysokim brunetem o głębokich, zielonych oczach, miłym uśmiechu i wesołym spojrzeniu. Gdyby w Reno karali za zniewalające piękno, on na pewno dostałby dożywotnie więzienie. Tak jak ja, ma szesnaście lat. Dowiedziałam się też. Że mieszka na ulicy Wesley'a, w domu obok mojego.
Po powrocie do domu zauważyłam, że dzieli nas tylko drzewo. Wcześniej nie zwracałam na nie uwagi. Można na nie wejść z łatwością i przedostać się do Kevina do pokoju.
Usiadłam na drzewie, ze swojej strony. Liście pięknego, zielonego drzewa delikatnie dotykały mojej twarzy. W pokoju Kevina stała szafka, biurko i łóżko, a w około było mnóstwo kartonów.
- Co tam robisz? - Spytał.
- A! - Przestraszyłam się. Nie zdążyłam zauważyć, a już leciałam w stronę ziemi, zabolało.
Chłopak delikatnie wskoczył na drzewo i łagodnie opadł na dół tak, że wylądował mi przed głową.
Przynajmniej jemu takie lądowania wychodzą.
- Nic ci nie jest?
- Nie. Dzięki, że pytasz.
- Ale na pewno?
- Tak, jestem cała czułam, jakbym tak naprawdę była cała połamana.
Sąsiad pomógł mi wstać.
- Następnym razem wychodź drzwiami i schodź po schodach, dobrze?
- Okej. Nie będę wychodziła przez okno i spadała z drzewa - zaśmiałam się.
- Jak już mówiłem, co robiłaś na tym drzewie?
- Chciałam... zobaczyłam... jak żyjesz czy coś - plątałam się w odpowiedzi. W rzeczywistości, byłam ciekawa tego, jak zareaguje na wiadomość, że mieszkam koło niego, ale chyba już o tym wiedział.
- Chciałem się rozpakować i to tyle. Jak chcesz, możesz patrzeć gdzie chcesz i kiedy chcesz - teraz on się uśmiechnął. - No, idź już się położyć. I pamiętaj, drzwiami.
Gdy doszłam do drzwi wejściowych, ujrzałam Kevina koło nich. Otworzył. Z trudem weszłam na schody i to nie dlatego, że wszystko mnie bolało, tylko dlatego, że po prostu nie miałam siły. Zły dzień w szkole i nic więcej. Ale to innym razem.
Weszłam do pokoju i spojrzałam przez okno. Teraz to on siedział na tym drzewie.
- Połóż się, połóż - powiedział .
- Dobrze, już się kładę.
Położyłam głowę na poduszkę. Nie mogłam zasnąć. Odwróciłam poduchę na drugą stronę, aby poczuć jej zimną stronę. Już po chwili zmorzył mnie sen.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Spojrzałam przez okno. Kevina już nie było na drzewie. Moich rodziców nie było w domu, więc zeszłam na dół i otworzyłam drzwi.
Zobaczyłam w nich mojego sąsiada. Wiatr delikatnie powiewał mu po włosach. Był śliczny.
- Wyspana?
- Troszeczkę.
- Troszeczkę? Spałaś prawie trzy godziny.
- Która godzina?!
- Po dziewiętnastej.
- Kurczę. Tak późno? - Zdenerwowałam się.
- Późno?
- Moi rodzice zaraz wrócą. Muszę posprzątać i zrobić im coś na ciepło.
- Mogę wejść? Pomogę ci.
- Tak, wchodź - to jest pierwszy chłopak, którego kiedykolwiek zaprosiłam do domu. - To może... ja zacznę sprzątać, a ty coś ugotujesz?
- Okej. Tylko powiedz mi, co gdzie jest.
Poszliśmy do kuchni. Nie spodziewałam się tego, że jest tu aż tak brudno, powinna byłam posprzątać tu już dawno. Aż mi głupio, że Kevin musi patrzeć na ten bałagan.
- W tej szafce jest olej, mąka, makaron i takie tam. W tamtej - machnęłam ręką w lewą stronę, aby pokazać szafkę na dole jakieś garnki, patelnie i różne inne. Gdybyś miał pytania, to pytaj.