Z zupełnie innej perspektywy.
"Posłuchaj, chodź ze mną, choć zupełnie nie wiem dokąd.
Chodź ze mną by sens nadać życia krokom.
Uwierz mi, odrzuć swój strach!"
Lubię wieczory, wtedy spokojnie mogę wszystko przemyśleć po tysiąc razy. Byłam już pewna, że chcę wystąpić w tym programie. Tylko co ludzie sobie pomyślą? Dziewczyna z sierocińca nagle chce sławy? Z resztą.. przecież nigdy nie obchodziło mnie zdanie innych, więc po co teraz to rozważam? Dam radę, nie ma bata! Długo nie mogłam zasnąć, więc postanowiłam wstąpić do Emmy. Ubrałam na nogi moje ulubione, ciepłe bambosze i ruszyłam korytarzem. Bliźniaki już spały, a Nierozłączki paplały w najlepsze. Zajrzałam do pomieszczenia, w którym znajdowała się Em. Zanurzona była w lekturze, ale mimo wszystko jej przerwałam.
- Hej, nie przeszkadzam? - zapytałam.
Emma podniosła wzrok i zawiesiła go na mnie.
- Nie, jasne, że nie. Co tam przyszła gwiazdo?
Uśmiechnęłam się głupkowato i puknęłam się w czoło.
- Jaka tam ze mnie gwiazda? Błagam Cię. Mogłabym skorzystać z komputera? Chciałam wysłać zgłoszenie do tego programu... - odparłam.
Em kiwnęła głową i podała mi swojego laptopa. Oczywiście musiała mi tłumaczyć co i jak, ponieważ nie byłam specem w dziedzinie informatyki i technologii. Wszystko to było dla mnie czarną magią.
- Jest już późno, zmykaj do pokoju, mi też już się oczy zamykają. - powiedziała.
Wstałam i będąc już u progu wyjścia usłyszałam ponownie jej głos:
- Mała, pamiętaj, jestem z Ciebie dumna i założę się, że Lucy również pęka z dumy.
Uśmiechnęłam się, a w moich oczach zastygnęły łzy wzruszenia, a zarazem tęsknoty za mą przyjaciółką. Położywszy się do łóżka zasnęłam momentalnie, nawet nie zapamiętałam co mi się śniło.
Czas mijał bardzo szybko, a każdy dzień przebiegał z określoną regułką. Nim się obejrzałam, nadeszła data, na którą ciągle czekałam. Tak, to już dziś.. Dziś stanę na scenie i zaśpiewam z wylosowanym przeze mnie gwiazdorem. O dziwo wstałam bardzo wcześniej, co nie jest do mnie podobne. Było tak jakoś cicho... Zazwyczaj o tej porze budziły mnie wrzaski Chris'a i Max'a toczących sprzeczki o różne, najmniej ważne rzeczy. Postanowiłam udać się do kuchni w celu zrobienia sobie śniadania, aż nagle z owego pomieszczenia doszły mnie wiwaty i okrzyki.
- Uhuuuuuuuuu, to Twój dzień, Lili!
- Będziesz sławna, będziesz sławna!
- Hej, hej, cicho już! A Ty jeszcze nie gotowa? Ale już, zmykaj się stroić! - rozkazała Emma przerywając dzikie tańce Nierozłączek i bliźniaków.
Jak powiedziała, tak zrobiłam. Ubrałam się w rockowym stylu - śliczna, czarna sukienka "bombka" oraz idealnie pasujące trampki stanowiły dobre połączenie. Na rękę założyłam branzoletkę, którą podarowała mi Lucy na moje 10 urodziny.. Było to kilka miesięcy, przed jej śmiercią.. Otrząsnęłam się wypędzając szare myśli i wyszłam z budynku sierocińca. W samochodzie Emmy było dużo miejsca, więc wszyscy spokojnie się zmieściliśmy.
- Będziemy Cię dopingować, jesteśmy twoim funclubem - oznajmiła Mandy.
- Oooooo tak! Napewno dasz czadu, aż wszystkim kopara opadnie! - wykrzyczał Chris.
Eh, i jak tu ich nie kochać? Wspaniałe dzieciaki z nich, oczywiście pomimo dokuczania i zaczepek. Z takimi kibicami rozniosę tę scenę, bez dwóch zdań.
Gdy wreszcie stanęliśmy pod budynkiem, w którym miał odbyć się program, poczułam stres. Wchodząc do środka moje nogi dosłownie trzęsły jak galareta! Emma widząc wyraz mej twarzy położyła mi rękę na ramieniu.
- Witam, Ty pewnie jesteś Lilianne Sparks, prawda? - zapytał wysoki pan, zapewne ktoś z produkcji.
Kiwnęłam odpowiadająco głową.
- Jestem Toby Brown, prowadzący. Twoim zadaniem jest wylosowanie gwiazdora, a następnie wybranie piosenki, którą zaśpiewacie. Tutaj masz kapelusz i wyciągnij z niego jeden los, takie czary mary! - zaśmiał się.
Zamknęłam oczy, głęboko odetchnęłam i chwyciłam zwiniętą karteczkę. Po chwili spojrzałam na nią... i oniemiałam. "JUSTIN BIEBER" - tak brzmiały dwa słowa znajdujące się na owym papierku. Serce waliło jak oszalałe, w środku czułam szczęście i .. i strach.
- Ooo, widzę, że trafił Ci się nasz przystojniak. Poczekaj tu, zawołam go. - rzekł Toby.
Stałam tam jak wryta, nie mogłam się ruszyć. Nie spodziewałam się, że moje marzenie spełni się zanim wejdę na scenę.
I nagle zobaczyłam go.. Jego brązowa czupryna i anielski uśmiech, który zmiękczy serce największej buntowniczki. To takie dziwne, był w moim wieku, a wariowałam na jego widok, jak gdyby był królewiczem.
- Cześć Lili, jestem Justin, będziemy razem śpiewać, co Ty na to? - odrzekł szarmancko i spojrzał się prosto w me oczy...
I jak? ;)
co o tym myślicie? ;)
naprawdę z miłą chęcią dla Was piszę.
i dziękuję Wam za komentarze ;*;*
pozdrawiam!