- będę mógł ofiarować Ci Twój portret, wiesz...
zawsze będzie to jakiś powód, bym mógł się z Tobą zobaczyć... /puścił oczko, lekko się uśmiechając/
- A czy nie może być powodem to, że po prostu, chcesz się ze mną spotkać?
Że chcesz mnie widzieć. To chyba jedyny, najważniejszy powód... - odparła
Chłodny, późno listopadowy wieczór. Gęsta wilgoć powietrza, tchnącego chłodem coraz mocniej zbliżającej się zimy, wypełniała cały park. Kuliste latarnie, niezbyt natarczywie oświetlające alejki, tworzą i kreują obraz miejsca, które zaczyna się wymykać poza ramy miejsca i czasu.
Tej, jednej parze. Spacerującej tego wieczora...
On... Tak dużo mówi, namiętnie gestykuluje. Wprost, rozpiera go energia.
Energia, która spłynęła na niego, tak nagle. Coś, czego nie potrafił poczuć przy żadnej z osób, od tak wielu miesięcy, właściwie od lat. A źródłem tego, zdaje się być ta niepozorna, drobna dziewczyna, krocząca u jego boku.
Zatrzymują się, przy ławce, tuż nieopodal jednej z parkowych latarni.
Chłopak mimo tej znacznej swobody, jaką odczuwał w Jej obecności, zaczyna nieco nerwowo się jąkać... To ten moment, kiedy serce zaczyna przechodzić z łagodnego kłusu, w coraz silniejszy galop...
Ustaje on kroku, zatrzymując się na krótką chwilę.
- Wybacz proszę. Mam tutaj swoją ulubioną, starą skórzaną teczkę, jednak miała ona tylko chronić portret w trakcie podróży. Wybacz, że przekażę Ci go w takiej, najzwyklejszej, kartonowej... Ale mam nadzieję, że spełni swoje zadanie, również pozwoli Ci dowieźć go cało, do domu.
Wyjmuje, nieduży ołówkowy rysunek, by móc pokazać go Jej oczom. Rysował go ze zdjęcia, za czym wyjątkowo nie przepada. Jednak... włożył weń, ogromną ilość swego serca. Gdy pieczołowicie rysował Jej oblicze, czuł wyjątkowe emocje. Studiując Jej twarz i urodę, oddał się w pełni tej, niesamowitej pasji, przepełnionej tym razem niezwykle szczególnym natchnieniem...
- Widzisz, gdy nie jesteśmy z kimś naprawdę obeznani, gdy nasze oczy nie znają, czy też nie pamiętają tak dobrze czyjegoś wizerunku, oddanie odpowiedniego charakteru portretu jest wyjątkowo trudne. Bo tak szczególne, są wszelkie, najdrobniejsze niuanse...
Na chwilkę spojrzał na Nią, po czym podał jej arkusz z portretem.
Jej oczy. Znów, tego wieczora, tak mocno się rozświetliły...
Czując wewnątrz coraz przyjemniejsze ciepło, postanowił dokończyć zdanie, które już mocno drążyło jego myśli
- ale czym jest, ten rysunek, wobec swego Pięknego Pierwowzoru...
I uciął, na chwilę... Gdyż znów, poczuł to niesforne, przyspieszone bicie swego serca.
- Oj, nie mów tak, proszę... - odparła, uśmiechając się promiennie.
Jej lekko przymknięte oczy, nabrały wtedy szczególnego wyrazu.
Zobaczył w nich, tak niezwykle szczere odbicie szczęścia. Takiego, najczystszego, gdzieś z głębi Jej serca.
On... już wiedział. Wtedy zobaczył, czego szukał. Lub też raczej, co poszukiwało jego, przez tak długi czas. Wiedział... że za to spojrzenie i uśmiech, oddałby już wszystko. Że przenosiłby góry, pokonałby każdą przeszkodę, zwalczyłby każde zło. Że zrobiłby wszystko, co tylko w jego mocy. Jego, tak zdawałoby się, niewielkiej mocy.
By móc oglądać, pierwszy oddech wiosny, pierwszy rozkwitnięty kwiat w ogrodzie, pierwsze promienie słońca wyglądające zza poburzowych chmur... By patrzeć na pióra skrzydeł, prześlicznego feniksa, który unosi się znad popiołów
By móc oglądać - Jej uśmiech. I być jego sprawcą.
- Twój uśmiech... Twój ...kieł, jest taki specyficzny... - wypowiedział te słowa, choć nie do końca chciał je rzec tak naprawdę. Kierowała nim obawa, by nie powiedzieć następnego z kolei komplementu... Tak bardzo nie chciał Jej speszyć, nie chciał być natarczywy... - czemu jeden z Twoich "kłów", czemu jest tak, ostry... - kontynuował, lekko zmieszany, zdając sobie sprawę, że ponosi go jego nieśmiałość, i zaczyna wygadywać nieistotne głupoty.
- Tak. Jest taki, nietypowy... On, tak po prostu się ukształtował. Wiesz, jest taki, "niedorozwinięty". Muszę go w końcu, kiedyś usunąć - odpowiedziała, spoglądając znów, spod okularów
- Nie... Nigdy tego nie rób. On, jest częścią Ciebie. I jest... on jest taki, uroczy. Tak, dodaje Ci prawdziwie, niepowtarzalnego uroku - odparł szybko. Niezywkle szczerze. Gdyż rzeczywiście, ten, może niezbyt typowy "kieł", składał się na wyjątkowo urokliwy i szczególny obraz. Jej urody, oraz całego, wyjątkowego piękna, jakie dostrzegał w harmonii Jej urody wraz z osobowością...
A na Jej twarzy, znów zagościł ten niesamowity uśmiech. I obdarzyła go kolejnym, tak delikatnie promienistym spojrzeniem. Niczym najszczerszy klejnot...
I on, wiedział.
Że skoczyłby za tymi uśmiechami i spojrzeniami, w ogień...
jeśli zapytają mnie kiedyś, jeśli miałbym podać definicję tęsknoty...
wypowiem - Twoje imię.
Inni zdjęcia: Detal acegMonday quenPani Kos em0523Pliszka em0523Nutria em0523... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Zimorodki, rodzinnie em0523