bo pewien mądry, trzeźwy umysł, powiedział kiedyś:
"...Nie ścigaj człowieka, który postanowił od Ciebie odejść. Nie proś, żeby został. Nie błagaj o litość. On pojawił się w Twoim życiu tylko po to, żeby obudzić w Tobie to, co było uśpione. Muzykę, z której nie zdawałeś sobie sprawy. Jego misja jest zakończona. Podziękuj mu i pozwól odejść. On miał tylko poruszyć strunę. Teraz Ty musisz nauczyć się na niej grać..."
* * *
Spokój.
Coraz więcej spokoju. Bo powinienem zostać tym, kim jestem. Powinienem zostać tym - kogo chcą we mnie widzieć inni.
Święta idą. Rok się kończy. Sporo spraw do pozałatwiania na mojej głowie. Głowa wypełniona. To dobrze.
Co dzień, z książką w ręku. Co dzień, półtorej-godzinny spacer, za miasto. Co dzień, tysiące miniaturowych, błahych spraw. Co dzień, coraz więcej spokoju.
Niech ten rok się skończy. A wraz z nim, moja łatwopalność.
Co nowego, z nowym rokiem? Nic.
Tylko umysł będzie trzymać serce, mocniej. Na łańcuchu. I dwa kroki w tył.
Nerd-time. Idę wcielić się w Mrocznego Rycerza, złapię wszystkie nikczemne, czarne charaktery, zamknięte za murami Arkham City. A jakże!
__________________________________________________________
takie ślady zostawia Staruch(romet) na śniegu. (tak, niczym yeti)
dziś odwiedziłem Gazelę, w celu dopilnowania odpowiedniego poziomu ciśnienia w gumach,
dmuchania, głaskania, i chuchania.
macam ją bezwstydnie po owijce na kierownicy. Chcę już wsiąść, i jechać!