nie wierze, po prostu nie wierze w to co się dzieje.
wszystko spieprzyłam.
dlaczego zawsze musze zniszczyć to, na czym mi zależy ?!
nie rozumiem czasem sama siebie, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie,
i nawet nie chce się usprawiedliwiać, bo jestem winna.
nie chce kolejnej porażki i nie chce znów płakać.
już zaczynam wątpić w to, że kiedyś znajdę swoje szczęscie.
takie, które będzie obok mnie, ze mną mimo wszystko.
chce wierzyć, że się uda. ale nie chcę też karmić się złudną nadzieją.
nie mam pojęcia już co mam myśleć, a tym bardziej co robić.
czarne, smutne niebo, pusto jest i źle.
ty nie wiesz, jak trudno pustym miastem iść.
przepraszam za naszych pól bitewnych kurz,
za czyny tnące tak jak nóż.
przepraszam.