Dnia 18 grudnia 1995 roku o godzinie 19.43 zaczęłam oddychać poraz pierwszy w swoim życiu. Pierwszy wdech i pierwszy wydech. Wyszłam z ciepłego brzuszka mamy, gdzie przedtem spędziłam 9 miesięcy by wyrosnąć na dojrzałą dziewczynę o kruczoczarnych,prostych włosach i dużych zielonych oczach. Rodzice nazwali mnie Adel. Dlaczego ? Jak sprawdzałam w internecie imię to oznacza,że osoby są odporne na namowy,dążą do celu i mówią prawdę prosto z mostu. Po dłuższym zastanowieniu stwierdzam,że to imię pasuję do mnie jak ulał.
Teraz jest to co jest. Patrząc w przeszłość moje,życie było dość zwariowane.
Dryń,dryń,dryń. Otworzyłam oczy i zorientowałam się,że to tylko budzik. Wyłączyłam go i ponownie zakopałam się pod kołdrą. Próbowałam ponownie zasnąć jednak przerwała mi tę czynność mama, która weszła do mojego pokoju.
-Adel wstawaj szybko! Masz niedługo autobus. Jesteś nie poważna, ostatni rok liceum a ty za wszelką cenę chcesz go zawalić. Frekwencja też wiele znaczy, a zostało już tylko kilka dni. Wytrzymasz. Ustaliłyśmy przecież,że jeśli dobrze ci pójdzie nauka to pojedziesz do ciotki do Londynu a ...
-Dobra już wstaje. Nie denerwuj się tak. - wcięłam się w mamie w zdanie. Postanowiłam, że jednak wstanę i pójdę do szkoły chociaż bardzo mi się nie chciało. Ale czego nie robi się dla 2miesięcy spędzonych w pięknym Londynie i co najważniejsze bez nadzoru rodziców. Ciocia zawsze była spoko więc o nią się nie martwiłam. Nie to żeby olewała wszystko i pozwoliła robić nie wiadomo co.Trzymała rękę na pulsie ale z nią zawsze można było porozmawiać jak dobrą przyjaciółką.
Podeszłam do kupki ubrań naszykowanych już dnia poprzedniego i skierowałam się do łazienki. Ubrałam się w czerwone rurki, szarą bluzę z kapturem na której widniał napis ,, I e London,,. Do uszu podpięłam kolczyki sówki. Spięłam włosy w kok. Gdy już zaczynałam kończyć ostatnią czynność jaką miałam zrobić a mianowicie delikatnie się pomalować usłyszałam walenie w drzwi.
-Otwieraj. Chce mi się siku. Ileż można się stroić i tak i tak masz chłopaka wiec to nic nie zmieni. Pośpiesz się.- usłyszałam głos o 3 lata młodszej siostry.
-Czekaj, ty mała żmijo! Poza tym dopiero co weszłam do łazienki daj mi się pomalować. - jednak moje słowa nie dału skutku.
-Nie chcesz po dobroci to nie! -krzyknęła a po chwili usłyszałam piosenkę jej kochanego zespołu.
The one that I came with, she had to go
But you look amazing,
Standing alone
So cmon, cmon
Move a little closer now...
-Wyłącz to natychmiast. Nie mam zamiaru słuchać tych pedałów. - wydarłam się. Jak moja siostra może ich słuchać. To tylko banda dzieciaków(pomińmy fakt,że jeden z nich jest w moim wieku),która myśli o sobie jak by byli najlepsi. Fajnie udało im się zając 3miejce w X- Factorze. No i co im z tego. Jest wiele lepszych piosenkarzy i piosenkarek o dniach... Czasem mnie przeraża jak wiele o nich wiem. Na szczęście nie wchodzę do pokoju siostry, który jest cały w plakatach One Direction wiec za bardzo nie wiem jak wyglądają. Dzięki Bogu chodziarz tyle.
Skończyłam szybko się malować i wyszłam z łazienki a moje uszy w końcu mogły odpocząć. Wzięłam jeszcze ze swojego pokoju torbę, telefon i słuchawki i zeszłam na dół do kuchni. Zjadłam szybko jedną grzankę z nutellą naszykowaną przez moją mamą, która dobrze wie,że ja nigdy się nie wyrabiam z czasem. Zerknęłam na zegarek była 7.50 . Autobus przyjeżdżał 7.55 a lekcje zaczynały się o 8.10. Miałam akurat czas na dojście na przystanek. Krzyknęłam,że idę do szkoły. Na nogi założyłam swoje kochane conversy i wyszłam z domu. Pod wielkim drzewem gdzie zatrzymywał się autobus, stało kilka znajomych. Gdy mnie zauważyli zaczęli machać. Odmachałam im.
-Cześć Miki. - powiedziałam do przyjaciółki, przytulając ją na przywitanie.
-Cześć Adi. Och już tylko 3 dni i wolność. Ty witaj Londyn. Pamiętaj jak poznasz jakieś ciacho to odrazu masz dac mi jego numer. -uśmiechneła się do mnie.
-No coś ty, sama się nim zajmę.- pokazałam przyjaciółce język.
-A ja kochanie?- usłyszałam za sobą męski głos.
-Cześć Pacy.- przytuliłam mojego chłopaka i dałam całusa na powitanie.- Będziesz za mną tesknił prawda ?
-Witaj. Ależ oczywiście. Mam nadzieję,że nie znajdziesz sobie innego. - zrobił smutną minkę.
-Przecież dobrze wiesz,że sobie żartowałam.- dałam mu kolejnego całusa.
-Wiem ale miło jak mnie całujesz na przeprosiny.
-Ludzie skończcie się tak migdalić autobus już jedzie.- w rozmowę weszła nam Mika. Słysząc co nam powiedziała tylko zaczęliśmy się śmiać łącznie z nią. Weszliśmy do naszego transportu i zaczęliśmy rozmawiać. Droga do szkoły nie była długa wiec po chwili znaleźliśmy się pod budynkiem szkoły. Była 8.05 wiec mieliśmy jeszcze 5minut na rozmowy i wzięcie potrzebnych nam podręczników. Gdy zadzwonił dzwonek rozeszliśmy się do swoich sal. Zajęłam swoje miejsce w ostatniej ławce pod oknem i czekałam, aż przyjdzie nauczyciel. Lekcja nie była dosyć ciekawa jak to lekcje matematyki. Nigdy jej nie rozumiałam. Wolałam na jej lekcjach myśleć o wyjeździe do Londynu. Bardzo chciałam go zwiedzić. Chociaż nie jest to aż tak daleko i mieszka tam siostra mojej mamy nigdy nie miałam okazji tam być. A z tego co mówiła mi Klara(siostra cioteczna) jest tam naprawdę ładnie. W pewnym momencie wpadłam na pomysł zrobienia ogniska. Musiałam się pożegnać z klasą.Dwa miesiące bez tych oszołomów to długa rozłąka. Z niektórymi mogłam się już w ogóle się nie zobaczyć. Słyszałam jak kilka osób się przeprowadza.
Po klasie puściłam karteczkę z pytaniem kto by był chętny. Napisałam o której godzinie i gdzie i składka po 15zł którą zbieram do końca lekcji. Gdy odbierałam po pewnym czasie kartkę od koleżanki usłyszałam głos nauczyciela.
-Przeszkadzam ci w czymś droga Adelo ?- powiedział surowym tonem
-Nie proszę pana.
-To świetnie. Zapraszam cię wiec do tablicy rozwiążesz zadanie 15 ze strony 110.- zrobiłam wielkie oczy. Nawet nie wiedziałam jak rozwiązać to zadanie. Podeszłam do tablicy. Wzięłam kredę do ręki udając,że wiem co napisać. Często tak robiłam, aby zyskać na czasie. Zadzwonił dzwonek. Moje wybawienie. Zabrałam swoje rzeczy i wybiegłam z sali. Poinformowałam Pacego i Mikę o ognisku i poszłam na lekcje. Do końca zajęć nic się nie działo. Wróciłam do domu zmęczona właściwie samym siedzeniem w szkole.
-Jestem -krzyknęła i skierowałam się do łazienki aby umyć ręce.
-O dobrze,że jesteś zaraz będzie obiad.
-A co? - spytałam mamy wchodząc do kuchni.
-Spaghetti.
-O aż ślinka cieknie. Właśnie. Dziś idę na ognisko i nie wiem o której wrócę.
-Dobrze, ale postaraj się o przyzwoitej porze. Nie tak jak ostatnio. I bez picia. Dobrze wiesz,że nie jesteś pełnoletnia.
-Oj mamo to tylko kilka miesięcy. Dosłownie formalność- tak moja matka,żyła w jakieś bańce mydlanej. Serio... myślała,że ja aniołek i nie pije? Kila razy zdążyło mi się wrócić w stanie nieprzyzwoitym i nawet się nie zorientowała. Oczywiście siostra mnie kryła.Trzeba wykorzystywać tego darmo zjada.
-Nie. Dziecko zrozum to.
-Dobra skończ. Daj obiad i będzie po problemie a ja idę po młoda bo znowu słucha tych debili.
-Wcale,że nie.- powiedziała siostra wchodząc do kuchni.
-Nie zaczynajcie dziewczynki. Jedzcie. -wtrąciła się mama.
Po zjedzeniu, poszłam do siebie do pokoju. Zaczęłam szukać odpowiedniego stroju na ognisko odłożyłam go na krzesło i włączyłam laptopa. Miałam chwile czasu zanim powinnam się szykować. Weszłam na Facebooka.Poczytałam nowinki.Podpowiadałam na pytania na asku słuchając muzyki i postanowiłam się już przebrać. O 17 miał przyjechać po mnie Pacyfik a razem mieliśmy pojechać do Tesco zrobić zakupy. Miała na nas też tam czekać Mika. Usłyszałam trąbienie. Wyjrzałam przez okno. Pod moim domem stał czarny samochód. Zbiegłam szybko na dół i na odchodne krzyknęłam,że wychodzę.Wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy do sklepu. Zrobiliśmy zakupy i pojechaliśmy nad jeziorko gdzie miało się odbyć ognisko.
Nowość. Jak narazie dodaje to.
A to takie małe wyjaśnienia co do bohaterów :
Adel-główna bohaterka
Anna- matka Adel
Patrick(Pacy)-chłopak A.
Melanie(Miki)-przyjaciółka A.
Klara-siostra cioteczna
Eliza-siostra A.
Greta-ciocia
*Alice -później poznacie
Pod rozdziałami będą pojawaic się czasem jakieś wytłumaczenia.
Macie jakieś pytania bo coś nie zrozumiałe? Piszcie komentarze :)