Bo fotografowanie to malowanie światłem...
Chwilę mnie tu nie było. Ale za każdym razem, kiedy już miałam wolną chwilę i obiecywałam sobie żeby coś wpisać to padałam przy klawiaturze, a oczy same się zamykały, myśli uciekały w sen. Ostatnie tygodnie są bardziej niż pracowite, bardziej niż intensywne i bardziej niż wszystko...
Dużo pracuje, praktycznie wstaje o 5:00, a zmęczony mózg budzi mnie już o 3:00, żebym przypadkiem nie zaspała. W pracy jestem już o 7:00-7:15 i rzucam się w taki wir różych czynności i zajęć, że o 14:00 czuje się wymiętolona i wywirowana w 100 000 obrotów/min (moja ulubiona ultrawirówka próżniowa- Beckmann).
Dowiedziałam się, że mój projekt pisany w grudniu ( pamiętacie fotkę z winem, papierami i lapotopem?:) przeszedł pozytywnie pierwszy etap kwalifikacji... trzymamy kciuki dalej, w czerwcu ostateczna decyzja.
Jutro do Grandy i Jasnego przyjeżdza osteopatka z Niemiec, Christine Bude, diagnozujemy, nastawiamy i sprawdzamy układ kostny moich kopytnych. Pracuje, żeby moje konie miały luksusowo, paszę dostarcza Red Mills, masaże zapewnia Fizjokon, osteopata sprowadzany z Niemiec za milion monet... . Ba nawet ostatnio oba konie wsadziłam do solarium. Boję się, że jak kupię wymarzoną chihuahua to będę musiała znaleźć dodatkowy etat... ;)
W wolnej chwili dokszatcam się w temcie fotografii i PS CC. Znalazłam bardzo fajne kursy online i systematycznie rozwijam się w temacie.
A jutro piątek i weekend tradycyjnie razem z końmi na wsi, żeby zregenerować się po tygodniowym "zwirowywaniu":)
Do miłego !