Cause you don't understand...
-Denerwują mnie ludzie tacy jak Ty. Nie posiadają własnego zdania, dążą do czegoś mimo wszystko, choć nie wiedzą dokładnie do czego. Chcą jednak mieć rację. Ja rozumiem, że pewne czynniki robią swoje.
Jednak każdy ma swoje racje i cele. Ja również. Czy Ci się to podoba czy nie. Mam prawo wymagać.
Jasne, nie mam prawa wymagać żebyś się ktoś zmieniał. Nie robię tego. Jebie mnie to tak naprawdę, irytuje mnie jednak takie zachowanie. Mnie nie zranisz, nie masz szans, ale są też inni. Jebią Cię tak samo jak Ty mnie. Z racji tego mnie nie, rozumiesz? I będę jak Ty, walczyła o to do upadłego. Chcę pomścić tą znajomość najlepiej jak umiem. Zapalę świecę na grobie Twojej samooceny, zniżonej do minimum. Zakryję twarz zwiewną tkaniną, już nikt nie będzie chciał jej oglądać. Zakopię żywcem Twoją duszę, przecież jesteś nikim.
Ranisz innych, z upodobania. Do samego siebie. Jesteś niebezpieczny tylko względem bezbronnych.
Pmścimy Cię razem. Za wszystkie winy. Za dążeniu do celów po trupach. Chujowa z Ciebie marionetka. Uśmiech.
Myślisz, że Cię pokocha? Zmuś. Zmuś do uczucia ostatecznego.
Od kilku dni chodzę zirytowana, nie potrafisz się zachować to wypierdalaj i nie wracaj, nie zrobisz ze mnie kogoś kim nie jestem, Skarbie.
Jutro Antygona, ja niedługo też kogoś będę chciała zakopać, hihi.
SPIERDALAĆ :*