Wróciłam dużo szybciej niż się spodziewałam.
Przeczytałam sobie dzisiaj kilka podsumowań zeszłego roku.
No i zebrało mi się, na wspominanie co ja dokonałam.
No i jest tego trochę, niby tylko rok, ale no.
Zaczęło się całkiem sympatycznie, radziłam sobie jeszcze jakoś w tej głupiej pracy.
Byłam zakochana, tsa.
Potem szału nie było, a nawet zaczeło się psuć.
Chciałam, żeby to się skończyło, ale równocześnie walczyłam ze sobą, żeby tak się nie stało.
Bum.
Stało się. Dobrze się stało przecież.
To nie było to.
Potem czekało mnie dużo pracy, mało wychodzenia z domu.
Przecież musiałam pracować, nie miałam czasu.
Potem przyszło lato, jak zbawienie.
Jeździliśmy sobie nad wodę, częściej wychodziło się z domu, jeździliśmy za wałem.
No istna sielanka.
Już wtedy zaczęłam się pakować w dziwne relacje.
Była super impreza urodzinowa i zrobili mi laurki.
Wszystko pięknie, serio.
Jedna z najlepszych letnich nocy.
Później po kilku uniesieniach kolejne małe bum.
Kolejne całkiem dobre.
Uctok, och uctok.
Było tak zimno, ale równocześnie chwilami tak ciepło na sercu.
Spotkałam internetowych ludzi i stali się całkiem realni.
Całkiem do przytulenia i pójścia na koncert.
Rzuciłam pracę, która mnie wkurzała.
Potem po tygodniu pracy nie miałam już kolejnej.
Gdzieś tam w międzyczasie robiliśmy różne rzeczy.
Dom strachów, allbo pojechanie sobie do Krakowa na chińszczynę, jakby u nas nie było.
I jeszcze chwila i na 3 miesiące znalazłam się w miejscu, które było na pozór lepsze.
Z którego wyniosłam jedną fajną znajomość i też się wyrzuciłam.
Pies narobił głupot i dużo nerwów było, ale już wszystko ok.
Bezrobocie.
Szaleństwo.
Załamania.
Jedno
po
drugim.
Potem sylwester, nie przebił lipcowej imprezy, o nie.
Ale na dobrą sprawę też było nieźle.
Zwłaszcza rano, jakoś bardziej się odnajdywałam w mniejszym gronie ludzi.
No i to tyle.
Niewiele, ale dużo zmieniło.
Podsumowując dużo rzucania, szaleństwa, radości i pierdolenia.
I rzerczy, których nawet nie chcę wspominać.
Do teraz wcale wiele się nie zmieniło. Nadal tkwię w bezrobociu, ale to już chyba niedługo.
Szykuje się kolejna robota do znienawidzenia.
To ten, idę sobie już.
Ze zdjęcia pozdrawiam z dnia kiedy byliśmy w domu strachów, jeszcze przed.
No.