Myśli, zbyt dużo myśli kłębiących się bez pozwolenia w głowie.
Denerwują, rozpraszają, mącą, dezorientują i smucą.
Chwilami nie potrafię się skupić na najprostszych czynnościach.
Poza tym jestem nadal tak wesoła jak kiedyś.
Tak samo ciekawa świata i dziecinna.
Tak samo lubię sernik i likier kokosowy.
Tak samo targam rajstopy za każdym razem.
Chodzę w tych samych rozwalonych trampkach.
Mam ten sam (podobno super) śmiech co kiedyś.
Nadal lubię ciapongi.
Jednak nie piję teraz herbaty.
Zaczęłam pić kawę.
Kraków mi trochę zbrzydł.
Nie mam ochoty na orzeszki w cieście o smaku cebulowym.
Nie chce mi się jeść na kanapkach ogórka i sosu czosnkowego.
Pewnie znalazłoby się jeszcze dużo rzeczy do wymieniania, ale nie chcę.
Nie chcę się tym dręczyć.
Nie chcę obliczać ile jest mnie nowej w starej Sylwii.
Po co.
No właśnie, po co to wszystko.
Niech to minie, o.
W końcu dobry pomysł.
Dobranoc.
Nieprzytomna z uczuć poczekam na sen.