Jak na razie spokój... Dni upływają na obowiązkach domowych i drobnych przyjemnościach. Ruda wojuje na Grunwaldzie, Ciocia do niedawna zwiedzała Toruń... A u mnie szykują się wyprawy z dokumentami :)Mój i Grzesiowy wypad na bitwę jednak się nie udał... Mam nadzieję, że Woodstock z Kotami wypadnie lepiej! ;)
Ostatni grill zaliczam do udanych! Pięknie wszystkim dziękuję! Koniecznie musimy kiedyś to powtórzyć... Aga! Tey, czekamy też na havana-party w Brennie! :)
Dziś sprzątanie piwnicy, czyli trauma jakich mało - no, przynajmniej dla mnie... ;D Ale na szczęście skończyło się tylko na kilku nowych zadrapaniach i siniakach, bez ugryzień ;]
Pamiętam, tylko tabun chmur się rozwinął
I cichy wiatr wiejący ku połoninom
Jak kamień plecak twardy pod moją głową
I czyjaś postać, co okazała się Tobą...
we wrześniu obowiązkowo w góry!
eh, brakuje mi naszej poezji...