Wygrzebane, jeszcze bieszczadzkie...
Majówkę zaliczam do udanych: odrobina lenistwa, rodzinne spędy i niespodziewane zaproszenie od wspaniałych znajomych - czegóż chcieć więcej? Zwłaszcza, że pomimo obaw, które jak się potem okazało miały obie strony, nasze odwiedziny Boszkowa, a właściwie Dominic możemy jednogłośnie orzec towarzyskim sukcesem. Możliwe, że to wszystko dzięki drewnianemu ludowi, który bacznie nad nami czuwał i pomógł się nam wszystkim odnaleźć. Doborowe towarzystwo, jezioro, namioty, dobra muzyka, gold cobra, tańce i przerażający dozownik taśmy życia to zaprawdę przepis na cudowny wieczór. Szczególna podziękowania należą się dwóm gentelmenom, którzy zadbali o to żeby mój tyłek nie zasiedział się na kocyku ;p Kłaniam się w pas w podzięce Panowie! Liczę również, że kiedyś to powtórzymy ;)
Pozostałe wydarzenia wieczoru zostały objęte tajemnicą rządową i nie mogą być ujawniane publicznie.
Teraz czas powrócić do Lublina i do uczelnianych 'przyjemności'. Sesja się zbliża, wraz z nią KokoKokoEuroSpoko oraz oczywiście premiera Diablo III (a propos - od 15. maja nie ma mnie dla nikogo ;D). Trzeba zakasać rękawy i rozpocząć naukę oraz oczywiście trenować kliknięcia myszą... TV i miejsce w pubie na mecze też się same nie znajdą... ;]
Tak poza tym - ciągle żyję i bywam irytująca ;p Ale za to wróciłam do skrobania w notesie i porannych biegów.
Do tego dwumiesięczna przerwa w dostawie %, rekonwalescencja wątroby, trochę ćwiczeń, czyli przygotowania do lata!
Jeszcze dodam, że sezon maturalny trwa! Trzymam za Was kciuki ludziska! Szczególnie za tę kobitę na zdjęciu... Niech wreszcie wszystko pozdaje i ruszy do mnie tyłek, żeby delektować się wspólnie znakomitym malibu uwarzonym przez mego ukochanego Dziadziusia ;D
I am all, but what am I?
Another number that isn't equal to any of you
I control, but I comply
Pick me apart, then pick up the pieces
I'm uneven
I am the damaged one
All my life and the damage done
Can you feel this?
I'm dying to feel this...