Kończy się coś, co wydawało mi się, że dopiero się zaczyna.
Końcówka bardzo leniwie, po wiejsku, w kaloszach, ale głównie na bosaka, po polach, lasach. Grzybobrania, podlewanie kwiatków, zamiatanie, szuaknie zasięgu, jakieś podchody. Spiew ptaków i takie tam romantyzmy nie do opisania. Głównie dużo czytania. Bardzo dużo. Nic wprawiającego w zachwyt. Teraz Mag.
Był Łask później gdzieś pod Skierniewice. Nie wiem kiedy namioty.
Aktualnie rodzinnie jak nigdy. Przesyt i nadmiar, a na koncie debet.