J.Żulczyk, Radio Armageddon
Może zostawienie tego będzie tak samo odważne, jak rozpoczęcie. Może nie musi być wcale wielkiego końca, krachu, kulminacji, jakiejś niesamowitej dramaturgii. Może, nie może, na pewno zrobiliśmy wszystko, co już mogliśmy zrobić. Wyczerpaliśmy zasoby fajności. Może po prostu stąd spieprzmy, co, zostawmy to takie, jakie jest, niech rozwala się bez nas, niech popadnie w erozję? Nie musimy tego podtrzymywać. Możemy sobie po prostu gdzieś iść.
Droga w dół jest szybsza z każdym piętrem, stary.
Wszyscy strasznie spinamy się , aby być jacyś. Codziennie rysujemy siebie, dolepiamy do siebie klejem kolejne kartki, zdjęcia, wrysowujemy się w ramki, aby poczuć że jesteśmy czymś więcej niż imieniem i nazwiskiem.
Czuję, że coś nas łączy. Czuję, że coś nas wspólnie wkurwia.
Gdy kogoś nie ma, gdy ktoś, kto był najcenniejszy, kto ustawiał wokół ciebie fizykę, ktoś, bez kogo może wyłączyć się grawitacja, a tabliczka mnożenia stracić ważność, gdy ten ktoś znika, możesz dalej żyć, chodzić, jeść, odbierać telefony. Po prostu za tobą dryfuje nadpalona dziura. Coś cały czas do ciebie nadbiega, aby schwycić cię za szyję, przylepić się do ciebie i już nie puścić, coś wystającego z tej dziury.
Nieobecność jest tylko brakiem obecności.
(...)każdy początek zawiera w sobie apokalipsę.
Czasami się nie mówi. Czasami się nie mówi wtedy, kiedy to konieczne. Potem nienawidzimy siebie tak bardzo, że mdli nas podczas przedstawiania się. Rzygamy od wymawiania swojego imienia i nazwiska.
Jestem tak nieśmiały, że aby się do kogoś odezwać, muszę się doprowadzić do stanu, w którym nie jestem się w stanie odezwać do nikogo.
Na zewnątrz była spauzowana pogoda i dziwiliśmy się, że ludzie w ogóle się poruszają, zamiast nie zastygać we wszechogarniającej stopklatce. Jakbyśmy kupili sobie piloty do pauzowania życia.
Gdy zostawiamy u kogoś coś w mieszkaniu, to nie jest tylko roztargnienie - to nasz podświadomy sygnał, który mówi o powrocie.
Chyba była między nimi jakaś nić porozumienia - oboje nie potrafili wysłać ani jednego sensownego komunikatu do reszty normalnego społeczeństwa.
Gdy jesteś nieobecny, ludzie dużo mocniej zaczynają zdawać sobie z ciebie sprawę.