W końcu zadzwonili. Spóźnili się tylko rok.
Jak wyglądałoby moje życie, gdyby ten telefon zadzwonił w zeszłym roku? Teraz pewnie pisałabym plany na kolejne lata, wszystko byłoby "jak trzeba". Tylko, że ja nie lubię "gbybać".
Tego już się nie dowiem, ponieważ czasu nie cofnę. Zostało mi iść dalej z uniesionym czołem, bo dopięłam wszystkiego tego, co pragnęłam i o czym marzyłam, tylko że... tylko, że ja już zrezygnowałam z tego marzenia, żeby móc spełniać kolejne.
Wybrałam wyzerowanie wszystkiego, co osiągnęłam.
Codziennie staję przed koniecznością podejmowania decyzji. Zaczynając od tego co na siebie włoże, poprzez to co będę jadła, jednak to są błahostki. Muszę też podejmować decyzje, które zaważą na całym życiu i ryzykować. Jedna z moich życiowych dewiz brzmi: "Tylko odważnym spełniają się marzenia". Dopóki nie spróbuję, to nie będę wiedziała czy było warto. Pewne jest to, że ja nie żałuję. Kiedyś jeszcze wrócę do tego marzenia. Teraz mam inne priorytety.
Będę szczęśliwa, będę szczęśliwa, będę szczęśliwa... - powtarzam jak mantrę i wierzę, że tak jest też teraz.
Tylko ptaki zostałe te same, chociaż w innym miejscu.