Siedem dni całkiem wolnych (nie doliczam dni, w które zostanę odwiedzona przez przyjaciół, bo pewnie za dużo czasu się nie znajdzie) na napisanie dwóch prac semestralnych w całości po angielsku i na stowrzenie strony internetowej (co z tego, że chodziłam na zajęcia; i tak nie mam zielonego, niebieskiego, srebrnego, sraczkowatego pojęcia o tych HTMLach, CSSach, JavaScriptach etc.).
Właśnie dlatego we wtorek płynę do Kopenhagi. Czemu nie.