Tak wyglądało dziecko przed wyjściem na rodzinny obiad. Dalej nie mogę wyjść z szoku, że wigilia będzie u nas.
Wróciło z podobnym wyrazem twarzy. Może trochę bardziej radosnym bo dostało to i owo. I ciastoooo!
Chcę się nauczyć piec. Babciu? Dominiko? *szuka wsparcia*
Eh, nic dziś nie robiłam. Ogólnie znów umieram. Lekarzaaa, lekarzzzaaaaaaaa! Czy to tak wiele? *pyta dziecko, które do lekarza nie pójdzie bo uważa, że sprawdzian jest ważniejszy, czytaj: nie chce mu się później hasać na konsultacje*
Boli mnie niewiedza i nietolerancja mojej klasy. To jest wręcz przerażające. Tak samo jak nasze ksero. I ja niby płacę za takie... upf, szkoda gadać. ZA TAKIE NIETOLERANCYJNE KSERO! Nawet nie tak BARDZO źle wyszła ta okładka. Da się przeżyć. Aż głupio. Da się przeżyć, a uważam, że umieram. Hm.
Może lepiej nie będę myśleć bo to mi zdecydowanie nie wychodzi.
Wracam do pracy twórczej. Lis wygląda całkiem nienajgorzej.
Henryka śpi.
" - Jak widzę taki totalny zlew to wybucham!
- Ej, czyli jak ona idzie do kuchni, patrzy: zlew i bum? "
http://www.youtube.com/watch?v=ufV1x64wf5E
Nie lubię. Is.