Więc nadszedł czas na Hubertusa :)
Startowałam na Wichurze, najpierw jechaliśmy w teren, gdzie był chwilowy przystanek na zdjęcia przy jeziorze. To jest właśnie jedno z nich (chyba najbardziej mi się podobało). Potem jechaliśmy hipodrom i tam galopowaliśmy za lisem. Nie zgadniecie kto go złapał... ja! Bardzo i to bardzo się ucieszyłam. To był mój trzeci Hubertus (drugi na koniu).
Podziwiajcie moje piękne zdjęcia (by my dad)