" - Słuchaj - powiedziałem - Wymyśliłem coś. Nie chciałabyś dać stąd dyla? (...) Będziemy mieszkać w domkach kempingowych czy czymś takim, dopóki nie skończy nam się forsa. Potem, gdy forsa się skończy, znajdę sobie pracę, zamieszkamy nad jakimś potokiem czy gdzieś, a później weźmiemy ślub. W zimie rąbałbym drewno na opał i tak dalej. Rany kota, to byłoby życie! Co ty na to? no, mów! Chciałabyś? Pojedziesz ze mną? Proszę cię, zgódź się!
- Nie możemy czegoś takiego zrobić - odparła Sally. Oburzona była jak cholera.
- A dlaczego nie? Dlaczego, u licha, nie?!
- Proszę nie krzycz na mnie - powiedziała. Bzdury gadała, bo wcale na nią nie krzyczałem.
- Dlaczego nie możemy? No dlaczego?
- Bo nie i już. Po pierwsze, jesteśmy jeszcze za młodzi. A zastanawiałeś się przez chwilę, co zrobimy, jak nie dostaniesz pracy, gdy już skończą się nam pieniądze? Umrzemy z głodu. W ogóle cały ten pomysł jest taki kosmiczny, że nawet...
-Wcale nie jest kosmiczny. Znajdę pracę. O to się nie martw. Spokojna głowa. Co z tobą? Nie chcesz ze mną pojechać? Powiedz, jeśli nie chcesz.
- Nie o to chodzi. Zupełnie nie o to - zaprotestowała Sally. Zaczynałem mieć jej naprawdę dosyć. - Mamy jeszcze mnóstwo czasu na takie rzeczy - i wszystkie inne. Po college'u i tak dalej, jeśli się pobierzemy, no wiesz. Wtedy będziemy jeździć w różne fajne miejsca. Jesteś po prostu...
- Nie, nie będziemy. Nie będzie żadnych fantastycznych miejsc. Wszystko się zmieni - powiedziałem. Znowu wpadłem w straszny dołek.
- Co mówisz? Nie słyszę - pwiedziała. - Najpierw na mnie krzyczysz, a potem...
- Powiedziałem, że to nieprawda, nie pojedziemy w żadne fantastyczne miejsca, gdy skończę college i tak dalej. Posłuchaj dobrze. Później wszystko będzie wyglądało zupełnie inaczej. Będziemy musieli jeździć windą z walizami i całą resztą klamotów. Będziemy obdzwaniać wszystkich, żegnać się z nimi, a potem z hoteli wysyłać im pocztówki. Ja będę pracował w jakimś biurze i zarabiał kupę szmalu, a do roboty będę jeździł taksówkami albo autobusami, będę czytywał gazety i grał w brydża, chodził do kina i oglądał jakieś głupie krótkometrażówki, reklamy i kroniki filmowe. Kroniki! Boże Wszechmogący! Potem już zawsze będą jakieś wyścigi konne, jakaś damulka rozbijająca butelkę szampana o burtę statku, szympans spodniach jeżdżący na rowerze. Nie będzie już tak samo. Zupełnie nie rozumiesz, o co mi chodzi."
Zdaję sobie sprawę, że nikt tego nawet nie przeczyta do końca, bo w sumie kogo obchodzi jakiś "Buszujący w zbożu" jedna z najlepszych książek wszechczasów. ale mam to szczerze mówiąc w dupie.
Miałam napisać notkę, napisałam... wykasowała się bo mój dzielny laptop złapał zawiechę.
Wkurwiłam się...
Teraz mi się już nie chce. Nic mi się nie chce.
http://www.youtube.com/watch?v=rPhOZdvwjBk&feature=player_embedded
http://www.youtube.com/watch?v=gPAzG-8PcVw&feature=player_embedded#!