Tak długo siedzę już nad inwentaryzacją, że zapomniałam co to koncert... ale szczęśliwie Piotr wyciagnął mnie wczoraj na pożegnalny koncert Gedeona. Było miło. Choć niestety koncert zaczął się z dużym opóźnieniem w związku z czym nie mogliśmy zostać do końca (Piotr miał pociąg o 23..nie mogę doczekać się już tego mieszkania ... skończy się uciekanie z koncertów w pogoni za pociągiem) . Spotkalismy za to grabarza który biegał za muzykami i zbierał ich podpisy, później komisyjnie odśpiewalismy sto lat na 21 urodziny Maleństwu i wręczyliśmy jej czerwoną różyczkę. Było przesympatycznie, żałuję tylko, że nie udało mi się posłuchac gościnnego występu z Aresem. Ten zdołał tylko nas przydybać w tłumie pod sceną i wyściskać, a później zniknął gdzieś za sceną. Ale nic straconego - za miesiąc Ares będzie koncertował ze swoim materiałem w Poznaniu...