Nogi siadają, plecy siadaja, nie chce mi się nic. Nie żeby praca była ciężka, bo nie jest. Ale tam nic się nie dzieje. Jest nudno, a w głowie coraz większa czarna dziura wciągająca coraz więcej czasu i coraz więcej mnie.
Jestem rozbita. Pustka. Ciągle muszę sobie powtarzać, że to dla przyszłości. MOJEJ przyszłości, którą sobie wymarzyłam. Ale przez to nie przeżywam tego co tu i teraz. Siedzę wśród stosu butów i wracam do domu naćpana klejem. Model amerykański? Od pucybuta do milionera? Nie wydaje mi się.
Dopiero teraz widzę jak bardzo jestem uzależniona od niektórych ludzi. Bo to nie chodzi o jakichkolwiek ludzi. Ale o nich. Będę się zwijała w kłębek zapewne jak wyjedziecie wszyscy do Ostrowa, a Kinga zaraz za wami.
Coraz mniej kompleksów, a pewności siebie jakby wcale nie więcej. Trzeba nad tym popracować...
Cały dzień po głowie mi chodzi ->TO<-