Patrze wstecz. I szczerze mowiac nie jestem zadowolona. Ani z tego co widze, ani z tego co czuje. Wiem, ze nic sie nei zmienilo. Caly czas jestem ta sama kupa miesa z podobnymi problemami. Juz nawet moj smiech brzmi tak gardlowo, ze ciezko mi rozpoznac w nim swoj wlasny smiech. Pusty bol w piersi potwierdza wszystko. Chcialabym potrafic nabazgrac tu cos dobrego, ale nie chce mi sie. Odkad mam 'photobloga'- czyli szmat czasu- nie pisze nic sensownego, aczkolwiek czuje potrzebe pisania tutaj. ie obchodzi mnie tak naprawde czy ktos to czyta, a chociazby nawet to wspolczuje- mi by sie to juz dawno znudzilo. Moze poopowiadam jak to mega, super, hiper (sarkazm) dzien spedzilam? Tak. Huhu, chujowo. Jak zawsze. Chociaz moze przez pewien czas staral sie mi poprawic humor Oscar, dzieki mu za to, bo inaczej nie mialabym najmniejszej ochoty na dalsze przebywanie z chora rodzina. Uwielbiam ponizanie od strony mamy. To jest tak wspaniale, ze az brak mi slow. Uwielbiam, jak tylko bardziej udawadnia fakt, iz ma troche nietenteges i zaprzecza caly czas swoim slowa wypowiedzianym przed chwila. Dobra, a teraz czeka mnie wspolny pes z ojczymem i znow wysluchiwanie, jacy to idioci nie pracuja z nim i przechwalanek, ze tym razem ze mna wygra.. Sajonara.
Understand death? Sure. That was when the monsters got you
S.K.
https://www.youtube.com/watch?v=g5RfJSgz1-k&feature=player_embedded