Konie solidnie przepracowały weekend, co bardzo mnie cieszy :) Jeżdżąca kuzynka przyjechała na wakacje, więc trzeba to wykorzystać :P W sobotę Wolar z Astrą poszły w teren. Nie było się bez atrakcji...Astra jest w rui, a więc jest jeszcze bardziej humorzasta i troszeczkę klepki się w głowie poprzestawiały. Jak wyjeżdżaliśmy Wolar zatrzymał się, nogi wrosły mu w ziemię i żeby oderwać korzenie, puknęłam go batem, on natychmiast oddał i trafił Astrę...ona od razu oddała kwicząc jak świnka i od tego momentu musieliśmy z Wolarem trzymać bezpieczną odległość i nie zbliżać się do Astry, bo inaczej robiła wściekłe oko, ustawiała się do nas zadem i waliła z dwururki. Raz dostałam obcinkiem, mam tylko zadrapanie, na szczęście bez żadnych innych urazów. Wychodzi z niej złośliwa bestia, pierwszy spotkałam się u niej z takim zachowaniem, a chodziła w tereny z różnymi końmi.
Dzisiaj w terenie była Astra z....Precedensem :) To jego pierwszy teren z drugim koniem, a w ogóle jego trzeci. Co za dzielny konik z niego, niemalże cały teren szedł jako czołowy, czasami szliśmy jak pijany zając, najbardziej bał się wielkiego korzenia, ale podszedł powąchał i jak odchodziliśmy postanowił dla bezpieczeństwa zabić wroga i kopnął w górę tylnymi nogami :D Powiem, że nieco zdziwiłam się skąd w tym małym koniu jest siły, żeby to z takim ładunkiem dać radę tak wybić się :)
Dobrze zapowiada się, tylko czekać aż ujeździ się i dorośnie :-)