07.07.2014r.
Cześć.
Przed chwilą wróciłam do domu, udało mi się dobiec przed burzą.
Bardzo się cieszę, że trochę kropel deszczu postukiwało o parapet i był lekki, chłodny wiatr. Brakowało mi tego od dłuższego czasu, było to dla mnie pewnego rodzaju coś jak maść na rany.
Nałogowo zaczęłam przeglądać twittera, wszelkie nowości, związane z moją idolką - Nicki Minaj.
Tak jak wspominałam, dziewczyny już pojechały, a moja tęsknota zaczyna sięgać zenitu. Tęsknię za nimi, to były jedne z najlepszych i najbardziej szalonych dni w moim życiu. Dały mi tyle ciepła i radości, uroczych uśmiechów na twarzy, że nie znajdę tak bogatego zasobu słownictwa, aby to opisać.
Mam opcję PRO, ale szczerze nie mam pomysłu na emblemat, a nie chciałabym jakiegoś gotowego z wyszukiwarki, w końcu - trochę oryginalności nigdy nie zaszkodzi, ale pomyślę nad tym.
Jak na razie wszystko idzie w jak najlepszym kierunku. Odwiedziłam babcię, byłam z psem w parku przez blisko 3 godziny, trochę pojadłam (co nie jest żadną nowością, ponieważ wiecznie o tym wspominam). Ciepło mi się robi na sercu, jak bliskie czy też mniej mi osoby, piszą/mówią, że powinnam napisać książkę, wykorzystać swój ,,talent'' i zrobić coś w tym kierunku, ach.
Umilam sobie wieczór popijając zimną pepsi, jedząc czereśnie i kątem oka spoglądając na monotonny program w telewizji. Same powtórki.
Oficjalnie ogłaszam, że czuję się szczęśliwa. Chyba mam wszystko, czego potrzebuję.
Ach, zapomniałabym - do pełnego szczęścia brakuje mi koncertów! Chociaż ostatnio mogłam pojechać na Open'er.
Trochę się rozpisałam, ale mam nadzieję, że to mniej-więcej wystarczy.
Dobranoc, żuczki.