Jakieś takie, jak czytałam 'Zemstę' siedząc na polu. Dopiero poniedziałek, a ja już wiem, że ten tydzień będzie do dupy. 2 z polaka, 2 z fizyki, 3 z geo i 3 z chemii. Żyć, nie umierać! A jutro ciąg dalszy tego koszmaru. Siedzenie do 16:15, muszę dokończyć prasówkę i te prace na plastykę. Rzygam tym wszystkim, mam dość. A o tym, że pójdę na dyskotekę mogę pomarzyć -.-' Wywiadówka w przyszły czwartek, już widzę reakcję mojego taty na oceny z matmy. Of course, Karolinka znowu zawiodła, jest zła, beznadziejna i do niczego się nie nadaje. Zapuszczę jakąś dobijającą piosenkę i pewnie zamiast skupić się na jednomianach i sumach algebraicznych to będę myśleć o Tobie, chociaż masz mnie kompletnie gdzieś i zwisa Ci czy jeszcze oddycham czy wyginęłam dawno razem z dinozaurami. Bez sensu jest to wszystko. Destiny is for losers. Tryskam energią i sram tęczą. Po prostu lepiej być nie mogło. Źleźleźle. / Jak ktoś to przeczytał to mu kupię lizaka. xd Żart.