Nie było problemu z wejściem na Stadion Gwardii, udało mi się nawet wylądować pod sceną z żółtą opaską zapewniającą bycie w tej strefie. Pierwszy support, czyli Lauren Harris - córka jednego z Ironów - wypadła całkiem nieźle. Mężczyźni jednak oklaskiwali jej figurę, krzycząc "po-każ du-pę!", ale głos miała naprawdę dobry. Potem Made of Hate - jak dla mnie totalna porażka, nie bawi mnie rzyganie do mikrofonu. Ta scena była trochę mniejsza niż na Stadionie Śląskim, miała dwa telebimy po bokach, za to z tyłu żadnego - tam były kotary, zmieniające się praktycznie co utwór. Sceneria była niesamowita - piramidy, symbole. O 20.15 na telebimach ukazały się filmy z przylotu zespołu, przygotowań do koncertu. Następnie przemówienie Churchilla i piękne wejście utworem Aces High - nareszcie, zaczęło się!
Na samym początku byłam dosłownie w trzecim rzędzie, ale zrobiła się (jak zawsze) okropna przepychanka. Poszłam na tyły i było praktycznie tak samo, a mogłam się bawić bezurazowo. Nagłośnienie lepsze niż Metallica i cała reszta. Dickinson i jego drużyna w niesamowitych formach. Nie dacie wiary, ale Bruce w dniu koncertu w Polsce kończył pięćdziesiąt lat! Kilkakrotnie odśpiewaliśmy mu "Sto lat" po polsku i po angielsku. Furorę zrobił ogromny, zmumifikowany Eddie, który wyszedł zza kotary i zaczął machać łapami. Potem na scenę wszedł kolejny Eddie, chyba siedmiometrowy - żeby podać rękę Dickinsonowi musiał się porządnie schylić. Efekty pirotechniczne były niesamowite, okropnie przez nie było gorąco. Na zdjęciu kotara przedstawia okładkę singla "The Trooper" podczas właśnie tej piosenki. Utwór jest o bitwie między Rosjanami a Brytyjczykami na Krymie; kiedy Bruce ją śpiewa, zawsze macha brytyjską flagą, co zresztą widać na zdjęciu. Ogromnym zaskoczeniem było "Fear of the dark" - dla mnie najpiękniejszym zaskoczeniem w moim życiu, bo to mój ulubiony utwór Iron Maiden. A niespodzianka dlatego, że trasa "Somewhere back in time" obejmuje płyty z lat '80-'89, a "Fear..." jest z '92. Dickinson trafnie zażartował, że "Większość utworów jest znacznie starsza od wielu z was".
To był mój ostatni koncert w tym roku i zdecydowanie najlepszy. Atmosfera, nagłośnienie, sceneria, muzyka - to wszystko było tak fantastyczne, że stało się najpiękniejszym wieczorem w moim życiu. Choć koncert Metalliki prawie dorównuje temu, to jednak Ironi wyprzedzają. Byłam pod sceną, co też jest ogromnym plusem. Iron Maiden dało naprawdę niesapomniany i niesamowity koncert - UP THE IRONS!
Jeszcze w uszach dźwięczy mi krzyk Bruce'a Dickinsona:
SCREAM FOR ME POLAND !!!
Chorwacja, 11-22.08.'08r.