Jako biseksualna nie-katoliczka, zagorzale wierząca w Boga, całkowicie oddana chorym urojeniom własnego umysłu, śmiem twierdzić, iż muzykoterapia działa w 100%, frajerzy dlatego są frajerami, bo nie wiedzą kiedy zniknąć, a performance jest zajebisty, bo powstają takie kompozycje jak ta na zdjęciu, czyli połączenie destrukcji z rozkosznym tworzeniem.
Peace!
P.S. Tak, chyba jednak jestem przeziębiona.