Cześć!

Postanowiłam coś skrobnąć, bo znów nie było mnie tutaj wieki.

Tym razem nie będzie kolejnego sweet zdjęcia z rączki przedstawiającego moją odstraszającą twarz,

ponieważ po pierwsze mam nowy komputer i nie posiadam tutaj swoich zdjęć, po drugie takie foty

są już chyba niemodne, a normalnych nie ma mi kto robić. Jest natomiast mój pies, który dosyć grzecznie

pozował do zdjęć, jednak światło było beznadziejne, więc samo zdjęcie nie grzeszy jakością.

Co u mnie... napisałam wszystkie matury, zdałam ustne, teraz czekam na wyniki tych pierwszych.

Boję się jak cholera, bo przecież wyniki zaważą na tym, na jakie studia się dostanę, o ile w ogóle przejdę

pozytywnie rekrutację chociaż na jednej z uczelni. Z duszą na ramieniu czekam na koniec miesiąca, kiedy

OKE objawi przerażającą/cudowną* prawdę.

Mam wakacje, ale to chyba wie każdy. Zaczęły się one dosyć nudno, mam nadzieję, że jakimś cudem ulegnie to zmianie.

Nie mniej jednak mam jeszcze 3,5 miesiąca wolnego, co w gruncie rzeczy troszkę mnie przeraża. Ostatni raz tak długie wakacje trwające w miesiącach letnich miałam przed pójściem do zerówki. Generalnie tęsknię za szkołą. Wiem, wiem. Narzekałam na nią mnóstwo razy, często podkreślając złość milionem negatywnych epitetów, ale teraz naprawdę tęsknię. Wydawało mi się absurdem ze strony dorosłych, kiedy zawsze powtarzali 'jeszcze będzie ci brakowało tej szkoły', a teraz wiem, że zwyczajnie mieli rację. Najprawdopodobniej czekają mnie studia, które też są 'szkołą', ale to już nie to samo.

Ale koniec narzekania. Przecież szklanka jest w połowie pełna.

To byłoby na tyle.

Pozdrawiam. :)

*niepotrzebne skreślić w lipcu.