Przyszła jesień i jest psychicznie trudniej... Jak co roku, nie lubię jesieni.
Żyję z dnia na dzień, choć nawet nie mam po co i dla kogo. Mimo wszystko naiwnie czekam, lecz tak naprawdę sama nie wiem na co.
Z moich obserwacji wynika, że świat cierpi na niedobór mężczyzn, którzy są cokolwiek warci.
Zachowuję się normalnie, żeby nikt się nie martwił, ale tak naprawdę potrzebuję pomocy.
Jest mi tak bardzo źle... Szkoda, że nie powiedział mi, że to wszystko dla zabawy, może gdybym wiedziała to bawiłabym się równie dobrze jak on!
Mówią, że szczęście przychodzi wtedy kiedy się go nie szuka, ja osobiście uważam, że to kiepskie podejście... Zamiast siedzieć i nic nie robić, uważam, że trzeba wstać, wziąć się za siebie i dążyć do celu, tylko trzeba jeszcze mieć do tego siłę, bo w między czasie zdażają się upadki, nie raz i nie dwa...
Teraz został żal, smutek, wspomnienia i łzy... Trzeba jakoś dać radę, trzeba żyć, bo przede mną jeszcze tyle dni.
To nie tak, że ostatnio uciekam od ludzi czy coś... Ja po prostu przestałam za nimi gonić, chcę teraz zobaczyć komu naprawdę zależy na kontaktach ze mną, jak będą chcieli to będą się odzywać, pisać czy mnie odwiedzać.
Za każdym razem kiedy czuję się odtrącona mam ochotę umrzeć, pierdolona, słaba psychika!
Muszę mieć odwagę próbować, bo inaczej do niczego w życiu nie dojdę.
Tak wgl to chyba zbyt szybko i bardzo przywiązuję się do ludzi i mi ich potem brakuje.
Moja głowa pęka od analiz dotyczących moich relacji z poszczególnymi osobami.
Życie jest zależne od decyzji, tylko skąd mam wiedzieć, która z nich jest właściwa?
To wszystko jest dla mnie ZA TRUDNE.
Nie wiem już do końca sama co zrobiło ze mną życie...
Idę spać, choć pewnie i tak nie zasnę.
DOBRANOC.
isiaisiu.