Ech. Ten rok był chyba jednym z najgorszych, jakie dane mi było przeżyć. Serio. Mimo tego, że było naprawdę sporo zajebistych momentów, to te złe, smutne i drażniące przeważyły... i to znacznie. Nie sądziłem, że w przeciągu 12-stu miesiący dowiem się tyle o ludziach, o sobie, o zachowaniach, charakterach, hierarchii problemów, życiu i świecie. To aż nieprawdopodobne. Stare znajomości po części poszły w zapomnienie, nadeszły nowe, pytanie tylko: czy lepsze? To się okaże po czasie. Mam nadzieję, że będą równie dobre, co już przeżyte. Jaki plan na 2014 rok? Wziąć się za siebie - trenować jeszcze ciężej i dokładniej, słuchać rad osób, które wiedzą, co mówią, bo swoje przeżyły. Skończyć pierwszą klasę liceum ze średnią 5.0. Tak co najmniej. Ruszyć elektryka, nauczyć się grać chociażby kilkakawałków. Odświeżyć bas, poszerzyć odrobinę swoją wiedzę muzyczną, której poziom jest... opłakany. Co jeszcze? W kwietniu Hiszpania, a co z tym idze - Barcelona. Mam nadzieję, że to będzie udana wycieczka, podszkolę język, zwiedzę odrobinę świata, zasmakuję życia zachodniej Europy, reklamowanego na całym świecie.
Do tej długiej listy należy jeszcze dodać kilka pozycji - nie popełniać błędów, które swoje miejsce znalazły w 2013, ogarnąć uczucia, wspierać rodzinę i doskonalić się.
Ach, ten dandyzm.
Najlepszego.