życie

Dzisiejszy dzień, jak każdy weekend, leżenie i nic nie robienie. No może dzisiaj, wyjątkowo zrobiłam sobie z moja mamą maraton wszystkich części Zmierzchu i to tylko dlatego, bo nic ciekawego nie leciało w telewizji. Można powiedzieć, że taki maraton XXL, bo obejrzeliśmy wszystko dwa razy :D. Szczerze trochę nie rozumiem, bo w weekendy powinny lecieć jakieś fajne filmy czy coś, a jest wręcz przeciwnie, nie ma nic.

Wszystkie plany, które miałam na ostatnie dni, tygodnie, legły w gruzach, niestety... Mam mega zwalony humor i jestem potwornie zła, bo dzisiejszą sobotę miałam spędzić aktywnie na warsztatach tanecznych z Magdą, a wieczorem iść do kina ze znajomymi... Noc też miałam z wczoraj na dziś spędzić u Oli, lecz niestety się nie udało... Większość weekendów grudnia też miałam już ładnie zaplanowane. Wszelkie wyjazdy, zajęcia, również odwołane... Nie wiem czy Wy też tak macie, ale ja osobiście zawsze się strasznie napalam na takie rzeczy, a potem cierpie i jestem wkurzona. Chyba po prostu nie mam szczęścia, bo zawsze musi się coś wydarzyć. No, ale życie jak życie, niczego się nie przewidzi, zdążyłam się już z tym pogodzić.

Cieszę się, że chodziaż każda moja niedziela wygląda tak samo i mam nadzieje,
że juz tak zostanie. Spanie do godziny 10, a nawet dłużej, a następnie ogarnianie
i popołudnie na jazzie u Ady. Nic więcej mi nie potrzeba do szczęścia, to mi
w zupełności wystarczy.

SZYBA.

Chciałam dodać, że zdjęcie jest ze specjalna dedykacją dla mojej kochanej Oli <3
Nudno? Chcesz dowiedzieć sie czegoś? ->wywiader