Podejdź i wyrwij ze mnie ten lód
Spraw, bym coś poczuł, choćby i ból
Stop go, roztrzaskaj, obróć go w nicość
Muskając ustami me zmarznięte lica
Obróć w szaleństwo zimne opanowanie
Kreśląc na ciele obecności twej znamię
Mianujmy noc jednym z naszych pragnień
Niechaj ranne słońce wstydzić się zacznie
Zapiszmy w gwiazdach nasze wspólne słowa
Niech rozbrzmiewają dumnie w przestworzach
Nakreślmy mapę w mroku wieczornego nieba
Abyśmy razem nie mieli nic do stracenia.
Dawno mnie tutaj nie było.