Szybko skończyła się butelka wina, którą przyszedł Kevin, na szczęście w moim skromnym mieszkanku nigdy go nie brak, dlatego wyciągnęłam kolejną butelkę i wróciliśmy do rozmowy. Gdzieś w okolicach północy Kev chciał iść.
- Nie idź, zostań dziś na noc.
- Przecież nie miałbym gdzie spać. Wybacz, ale moje boskie ciało nie zasłużyło na noc na podłodze.
- To położysz się koło mnie, mam dwie kołdry. Zostań.
- Dwie kołdry, to jest ten argument! Zostaje.
Bardzo się ucieszyłam. Kontynuowaliśmy naszą rozmowę, a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego fantastycznych oczu. Chcieliśmy coś zjeść, ale moja lodówka świeciła pustkami, dlatego zjedliśmy płatki z jogurtem, bo oboje nie lubimy mleka. Gdzieś koło trzeciej padliśmy. Muszę się przyznać, że bałam się momentu położenia do łóżka. W ekspresowym tempie pozbyłam się makijażu i przebrałam w pidżamę. On postanowił, że będzie spał w samej koszulce.
- Dałabym ci jakąś koszulkę do spania, ale wątpię czy jakaś by ci odpowiadała.
- Uwielbiam tą bluzkę, także pozwól, że w niej zostanę. Mam inny problem...
- Jaki?
- Zbyt dużo wina i nie wiem czy dam radę...
Byliśmy nieco wstawieni, na tyle by zrobić coś głupiego, ale nie na tyle by nie kontrolować lub pamiętać swoich czynów,
- Co masz na myśli?
Położyłam się od ściany i przykryłam kołdrą, on zaraz zrobił to samo. Przemilczał moje pytanie.
- Kev... Keev?
Nie odpowiedział mi. Zasnął. Szkoda, a w końcu chciałam wykonać jakiś ruch.
Nie mogłam zasnąć. Myśli kłębiły mi się w głowie, aż w końcu wtuliłam się w Kevina i zasnęłam.
O 8 obudził mnie zamach świeżej kawy i jajek. Mmm, jak to pachniało.
- Ems, wstajemy. Śniadanko.
- Skąd masz jajka?
- Sklep na dole jest nieźle zaopatrzony.
Mogłam się domyślić. Przetarłam oczy i zaspana, ale uśmiechnięta od ucha do ucha usiadłam do posiłku.
- Jak ci się spało na moim najwygodniejszym na świecie łóżku?
- Muszę przyznać, że całkiem nieźle, ale zdecydowanie musisz oddać mi swoją kołdrę, bo jest cienka, a mega grzeje.
- Kołdrę?
- Zawsze w nowy marznę, a tu było mi ciepło.
- A kołdrę...
- Chyba, że było to co innego?
Podszedł do mnie na niebezpiecznie małą odległość i nie spuszczał wzroku z mojej twarzy. Czułam się sparaliżowana. Nie wiedziałam, co mam teraz zrobić. Siedziałam nieruchomo, a ręce trzymałam na kolanach. Czułam jak palcem lekko muska moją dłoń.
:)