Ostatnio dopadła mnie pewna rutyna. To może przez tą nijaką pogodę za oknem, ale tylko praca, dom, praca, dom od czasu do czasu wyskoczę gdzieś z Ade lub Kevinem, ale nic poza tym. Dopiero za jakieś dwa może trzy tygodnie czeka mnie czas, w którym będę mogła zwolnić tępo i nieco odpocząć. Może nawet zaszaleć... ale po nocach jakie spędzam w różnych klubach jako kelnerka czy tancerka wcale nie mam ochoty nam wracać. Zdecydowanie wole domówki, a nawet cichsze miejsc. Zwykły spacer do Central Parku mi odpowiada. Mogę wtedy odetchnąć i przemyśleć niektóre sprawy.
Jutro idę do pracy dopiero na dwunastą więc chociaż się wyśpię. Może zajrzę rano do Ade, bo chciała ze mną o czymś porozmawiać, albo namówię ją by wpadła do mnie. Musze to jeszcze przemyśleć. Ale teraz marzę jedynie o kubku gorącej herbaty, szybkiej kąpieli i łóżku.
Już miałam wchodzić do łazienki, ale zatrzymał mnie dzwonek do drzwi. Za nimi stał Kev.
- Hej, mam koszmarny dzień i potrzebuje z kimś napić się wina i pomilczeć, masz może ochotę?
- Zdecydowanie!
Miałam się wyspać, ale nieprzespana noc z Kevinem i zatapianie swoich smutków w winie też jest dobrą opcją. Tylko żebym nie przesadziła i przypadkiem nie powiedziała czegoś niepotrzebnego.
dobranoc :*