W porze obiadowej wpadła Ade. Jej wizyta zdecydowanie nie pomogła mi w przygotowaniach do wieczornej akcji. Chciałam się jej pozbyć, jednak triki 'jestem zmęczona', 'źle się czuję', 'mam dużo pracy' na nią nie działają. Poszła dopiero o 18.
Byłam maksymalnie rozkojarzona i nie wiedziałam od czego mam zacząć. Makijaż. Fryzura. Strój. Mam niedługie blond włosy, więc lekko je podkręciłam, bo w takich czuję się najlepiej. Na oczach kocia kreska, nieco rozświetlacza i różu na policzki, czerwonej szminki też nie mogło zabraknąć. I najgorsze, czyli strój na scenę. Moje nocne wcielenie słynie z tego, że jestem elegancka, ale niesamowicie seksowna, jednak nie mogę mieć na sobie zbyt wiele warstw, bo nie ułatwi mi to pracy. Założyłam na siebie czarną bieliznę i na to obcisłą, małą czarną z zamkiem z tyłu. Na nogi czarne szpilki. Niezbędnym elementem jest również biżuteria czyli złota bransoletka oraz kolczyki.
Dochodziła 19.30 więc musiałam się zbierać. Już miałam wychodzić, ale przypomniałam sobie, że nie zabrałam mojej maski, nigdy bym bez niej nie wystąpiła. Wydaje mi się, że właśnie ona sprawia, że tak bardzo wszystkich kręcę. Każdy z tych nadzianych facetów chciałby ją ściągnąć i zobaczyć, co się pod nią kryje, ale moje oczy i widok mojego ciała musi im wystarczyć. Nie dam się dotknąć.
Dokładnie o 20 zaczęłam pracę. Mimo, że wstydzę się tego jak zarabiam, to niesamowitą frajdę sprawia mi ten taniec. Wiem, że to dziwne, ale tak jest. Zresztą w takich klubach zawsze tańczy kilka tancerek jednocześnie, ale ze mną tak nie jest. Kiedy wchodzę na scenę wszystkie oczy zwrócone są na mnie i wszyscy chcą oglądać tajemniczą kobietę w masce.
co o tym myślicie? ;>
dobranoc :*