Podnoszę się rano z łóżka, nakładam na rzęsy dużą ilość tuszu, idę do tej dennej szkoły, rozmawiam z ludźmi, czasem się uśmiecham, wracam, jem obiad, ogarniam resztę dnia i przychodzi najgorsze - wieczór. Wtedy już sobie nie radzę.Dlaczego wszystko zaczyna się pieprzyć kiedy dochodzimy do wniosku, że jesteśmy szczęśliwi...Nie potrafię walczyć o ludzi, po prostu. Jak odnoszę wrażenie, że komuś nie zależy na mnie, to się wycofuję, nie chcę przeszkadzać i być zbędnym balastem. Znikam.
i wiesz o czym marzę ? aby umieć przejść obojętnie. tak całkowicie obojętnie, bez żadnego uczucia żalu czy tęsknoty.
Myślę o tej skończonej historii, która się nawet nie zaczęła .