Tak mnie jakoś wszystko zniechęca. Udało mi się dorwać pracę, ale jest tam bardzo ciężko. Nie podoba mi się tu. Chciałabym już wrócić.
Tak mocno tęsknie za swoim dawnym życiem. Mam wrażenie, że moje baterie egzystencjalne sie wyczerpują. Jakby nie zależało mi już na niczym. A przeciez po to tu przyjeżdżałam, prawda? Żeby coś w życiu zmienić. Żeby do czegoś dojść, coś osiągnąć. I co osiągnęłam? Nadszarpniętą psychikę. Nie pasuje do idei multi-kulti. Ba ! Gdyby chociaż BYŁO jakiekolwiek "kulti" z Ich strony. Ale nie.
Zwierzyniec.
To miasto powinno się zaopatrzyć w swego rodzaju kraty, by inni, cywilizowani ludzie mogli od zewnątrz podejść i zobaczyć jak żyje. Pogłaskać. Poobserwować ich rozrywki. Ale nie dokarmiać ! Bo jeszczę fekaliami w człowieka rzucą. A napewno zrobią pod siebie i sobie pójdą.
Naprawdę tu nie pasuję.
Jeszczę trochę i coś może sie zmieni. Znowu. Ale oby chociaż na lepsze, na bardziej stabilne.
Kiedyś myślalam i prychałam "jakie to mam złe życie". Nie było co prawda najlepsze, ale lepsze od obecnej sytuacji. Wiecie, gdy przyjedziecie tutaj to docenicie nasz piękny, kochany kraj. Wiadomo, czasem irytujący i przeczący, ale czysty i (nie sądziłam, że to napiszę) na swój sposób logiczny. Oznaczenia drogowe są dużo bardziej logiczne niz tu.
Pragnę zasnąć i obudzić, kiedy będzie już w porządku. Zasnąć tu i obudzić się w naszym czerwonym pokoju, przy moich osobistych rzeczach i wśród moich najwspanialszych kotów.
Pozdrawiam.