Pod moim ostatnim postem dodano wiele komentarzy, których treść i forma po stokroć potwierdzają, że w mniejszym lub większym stopniu miałam rację, więc niejako uzupełniają go, dając żywe dowody. Wszystkim autorom dziękuję!
Zaborcze bóstwa
Pierwsza zbieracko-łowiecka kultura pojawiła się jakieś 2,5 mln lat temu, najstarsza cywilizacja - 6 tysięcy lat temu. Wszystko było ładnie pięknie i zgodnie z przeróżnymi naturalnymi prawami, ale nam się zachciało rozdawać wszystkim cyrografy, żeby się podpisywali i tym samym zaczęli chodzić razem z nami do kościoła. Wielka szkoda!
Symbioza
Ludzi ewoluowali na każdym kontynencie trochę inaczej, i tak- w Afryce są Murzyni, w Europie - biali, w Ameryce - Indianie, na Grenlandii i w północnej Ameryce Północnej - Eskimosi, w Australii - Aborygeni, w Azji - szeroko pojęci Azjaci, oprócz tego jest jeszcze trochę różnych fajnych ludzi w Oceanii i innych miejscach. Te nazwy są oczywiście bardzo ogólne, bo wewnątrz kontynentów można spotkać masę grup etnicznych, które maja ze sobą wspólnego mniej albo więcej, zazwyczaj w zależności od tego, czy mieszkają blisko czy daleko od siebie.
W pierwotnych religiach istnieje homeostatyczne piękno współistnienia człowieka z jego środowiskiem. To nie jest tak, że wszyscy deklarują się jako wierzący niepraktykujący, a jak ktoś chce być przykładny, to raz w tygodniu na godzinę pójdzie sobie do kościoła. Wśród pierwotnych ludów trudno jest nawet wyznaczyć granicę między religią a polityką, medycyną, codziennością. Każde zwierze może być totemem albo wcieleniem boga, każda tęcza znakiem, każda skała śladem po akcie stworzenia albo śladem odciśniętym przez mitologiczne postacie. To dowodzi, jak wielka symbioza istnieje między człowiekiem, a jego środowiskiem i zaznacza przynależność jednostek do ich ziemi, na której mieszkali miliony lub chociaż tysiące lat. Ale przynależność do ziemi, nie do państwa. Uważam, że najpiękniejsze, co może istnieć, to zwierze w swoim naturalnym środowisku, w tym ludzie w miejscu, które doskonale znają i rozumieją. To jest dopiero kurcze patriotyzm!
Najfajniejszy w tym wszystkim jest fakt, że mógłby się spotkać Indianin z Murzynem i o ile by nie uciekli ze strachu albo nie zrobiliby sobie kuku, to opowiadali by o swoich stronach, swoim życiu. W takiej rozmowie mogłoby paść wiele pytań, na przykład 'co jecie', 'jakie macie kobiety' ale też 'jakich macie bogów'. To bardzo ważne - nie 'w jakich wierzycie bogów', ale 'jakich macie bogów', bo pierwotne ludy nie znają pojęcia 'wierzyć' lub 'nie wierzyć', całkiem zresztą słusznie. Wśród nich panuje przekonanie, że nasi i obcy bogowie po prostu są, a my akurat czcimy tylko naszych.
Wielka krucjata
I wtedy pojawił się Jezus i reszta Chrześcijan o poglądach zgoła komunistycznych - wszyscy mają być równi i wierzyć w to samo. Co prawda jest jeszcze islam, którego metody nawracania są nieco bardziej agresywne, ale nie osiągnął on takiego sukcesu w swojej ekspansji jak chrześcijaństwo.
Misjonarze wychodzą z założenia, że robią innym ludziom dobrze. A to wcale nie jest prawda. Chcą jechać, nawracać, ratować z nieprawych szponów pogaństwa. Co prawda zabierają ze sobą trochę pożytecznych rzeczy, jak woda, jedzenie, leki. Ale w ten sposób tylko naprawiają szkody, które wcześniej wyrządzili (biali zanieśli gruźlicę, AIDS i inne świństwa do Afryki), wyrządzając przy tym kolejne. A mianowicie, niszcząc tę wspaniałą pierwotną symbiozę, która istniała pomiędzy człowiekiem a jego środowiskiem, poprzez wmawianie innym, że cały świat powinien wierzyć w jednego boga, a konkretnie w tego, w którego oni sami wierzą. Najgorsze jest to, że naprawdę sądzą, że robią dobre uczynki.
No i co teraz?
Z punktu widzenia ewolucji wierzenia w jakąś siłę nadprzyrodzoną było korzystne, ale ewolucja nie przewidziała, do czego to prowadzi. Obecnie 33% ludności świata to chrześcijanie, w tym wierzący niepraktykujący Polacy. Eskimosi uczą się o swoim dziedzictwie z książek, Słowian już od dawna w ogóle nie ma, Indianie żyją w rezerwatach. W zasadzie bronią się jeszcze tylko Murzyni (a raczej bronią ich pustynie i jadowite węże) i Aborygeni, chociaż ci, którzy się nie obronili, zasymilowali się lub tworzą żulerię Australijskiego społeczeństwa. Co z tego, skoro niedługo oni wszyscy też będą jeść w McDonald's i najpierw nawrócą się, a później staną się ateistami, bo taka jest kolej rzeczy. Z dwojga złego, lepiej stroną ateistyczną niż chrześcijańską, ale jaka wielka szkoda, że ja nie mogę być Słowianką. Bo bardzo bym chciała.
Inni zdjęcia: 1411 akcentovaZwierzęta za kątków świata bluebird11Bolczów elmarDla mnie już czwartek patusiax395Zapraszam! thevengefuloneKolejna wylinka pamietnikpotworaKaruzela Arka Noego bluebird11Zegar kolejowy ? ezekh114Blu-tu. ezekh114Przygoda na greckiej Evii 4/4 activegames