najgorzej, kiedy kawałek niedzieli zostaje niewykorzystany i siadasz jak głąb do komputera, scrollujesz pół internetu w poszukiwaniu inspiracji na wieczór albo - mniej ambitnie - nowego serialu, który zapcha te kilka godzin przed nowym tygodniem.
o wyjściu nie ma mowy, bo zdążyłam zakochać się w widoku niepościelonego łóżka, do którego będę tęsknić jak już się rozpędzę w pracy.
czajnik krzyczy, że herbata gotowa. jak mogłabym tu nie zostać? ;-)