Martwi mnie to, że niektórzy ludzie nie dość że są dwulicowi, to mają jeszcze spaczone
zdanie na temat rodziny. Ludzie, dlaczego tak łatwo mylicie pojęcia? Czy członkiem waszej rodziny
staje się człowiek, którego znacie dwa dni, lub człowiek którego wyzywacie jednego dnia, najchętniej
podłożylibyście mu nawet nóż pod gardło lub zakopali żywcem, a drugiego podczas zgody już jest ukochanym
braciszkiem/ siostrzyczką? To są rzeczy których nie rozumię i nie chcę rozumieć, bo to jest
po prostu chore. Słowa już prawie nic nie znaczą w tych czasach, a silne więzi stają się po prostu tak słabe,
że niedługo naszymi przyjaciółmi zaczniemy nazywać nieznajomych, którzy będą mijali nas na ulicy, bezsens.
Na całe szczęście pozbyłam się z mojego życia osoby, która wszystko mi utrudniała, która
wymagała ode mnie przyjaźni, kiedy sama twierdziła że nie jesteśmy przyjaciółkami, a kiedy już
niby nimi byłyśmy, to za plecami planowała jak odpowiednio wkręcić mi w plecy nóż, żeby jak
najmocniej bolało.
Weekend mi się nawet udał. W piątek przesiedziałam w sumie nad zadaniami, w sobotę pojechałam
do Klaudii. Jechałam tam w sumie z myślą że wkurzę jej brata, albo że zacznie się do mnie odzywać.
Ale skończyło się na tym że i on próbował mi dać w kość i zaprosił swoją dziewczynę i dwóch kumpli do siebie
na noc, akurat jak ja przyszłam. Ciekawy zbieg okoliczności, co nie? :> Jego kumpel mnie zaczął podrywać
w trochę dziwny sposób i się trochę wystraszyłam. o.o xD No i ogólnie to poznałam Klaudię od
Marcina, fajna jest, można z nią o wszystkim pogadać, urodą nie grzeczy ale nadrabia charakterem. :D
Nawet były jakieś wstępne plany na nastepny weekend, że niby do niej na noc. Ale troszkę długo pociągami
się trzeba tłuc. Ale w sumie nawet warto było, przynajmniej nie przesiedziałam weekendu przed kompem i nie
noł lajfiłam jak to zawsze robię. Mina ze zdjęcia jest po prostu boska, musiałam je wstawić, bo jest takie...
inne. xD Ogólnie to jak wracałam w niedzielę i mnie odwoziły na stację, to dały mi trochę do myślenia,
uhh, nienawidzę tego kiedy zdaję sobie sprawę że za czymś lub kimś tęsknię. No nic, zobaczymy jak to wszystko
pójdzie, jak ogarnę to co dzieje się w college'u, moje prywatne życie i psychikę. Może nawet nie
będzie tak źle.