Los, surowy nauczyciel. cz3
Były walentynki, 14 lutego
Nigdy ich nie lubiłam, bo nigdy nie poniosła mnie fala zakochania... no a przynajmniej nigdy żadnemu facetowi na tyle nie zaufałam... Tamten dzień znienawidziłam do cna.
Była lekcja religii, luźniejsza lekcja bo nasza katechetka już podyktowała nam notatkę więc mieliśmy wolne. Przyszła poczta walentynkowa. Kartek było niewiele, nie zwracałam nawet uwagi kto je dostaje... jedna trafiła do mnie ... ku mojemu zaskoczeniu...
Była zrobiona byle jak a pismo było wyjątkowo brzydkie więc już wiedziałam że to jakiś kolejny żart. Otworzyłam jednak kopertę.
Była w niej wyrwana kartka z zeszytu, był narysowany "koń Tadeusz" .. tak był podpisany a w środku kolejne obelgi pod moją osobą. W napływie nerwów zgniotłam to i wrzuciłam do torby... po piśmie poznałam że to był Mateusz, z resztą słyszałam jak wraz z swoim przyjacielem podśmiechiwali się wtedy.
Czując niesamowity wkurw, dla rozładowania zaczęłam malować kratki, każdą z osobna bardzo mocno przyciskając ołówek.
Zainteresowała się mną wówczas Ola, nie nie ta o której do tej pory opowiadałam... Mówiłam że mieliśmy ich kilka w klasie. Usiadła koło mnie i spytała czy może zobaczyć tę kartkę. Wiedziała co czuję bo z niej też się kiedyś śmiali, a teraz była bardzo lubiana. Nie wiedziałam że czuję się aż tak bezsilna, ale po chwili się zorientowałam że już ryczę. Nie byłam w stanie w żaden sposób powstrzymać łez. Jak najszybciej wyprowadziła mnie z klasy która już zauważyła że płaczę. Nim dobiegłam do łazienki już byłam cała czerwona a łzy lały się ze mnie. Tego było za wiele. Do dzwonka na przerwę uspokoiłam się, lecz bardzo było po mnie widać że płakałam. Przekrwawione, zapuchnięte oczy, cieknący katar. Wróciłam mimo wszystko do klasy po torbę. Już wyszłam z klasy gdy dopadł mnie Adrian, chłopak który doszedł do nas w 2klasie i ktory zachowywał się najbardziej dojrzale. Zapytał czy ta moja walentynka była związana z tymi chłopakami co mnie nękali ale ja nie wierząc że on o tym nie wiedział przez łzy powidziałam mu tylko by się ode mnie odwalił bo mam was waszystkich dość...
To był okropny dzień od którego zaczęłam odliczać do końca roku. Koniec roku szkolnego był najszczęśliwszym dniem w moim życiu.
- Teraz już w pełni rozumiem dlaczego.
- Właśnie to piekło tak mnie ukształtowało - powiedziałam z lekkim żalem patrząc na powoli zachodzące słońce.
Koniec.