Czy to sen?
Życie czasami zaskakuje. Mówiąc "czasami" mam na myśli że w moim przypadku rzadko.. Ale jeśli już to jest to bardzo efektowne. Nie spodziewając się niczego siedziałam na ławce rozmawiając z dziewczynami. Poprawka - to one mówiły, ja udawałam, że ich słucham.
- Czeeść - powiedział entuzjatycznie do mnie i przywitał się najpierw z koleżanką, bo ja musiałam najpierw jedną koleżankę zgonić z moich kolan. Wstałam.
- Hej - powiedziałam zaskoczona - co ty tu robisz?
Przytulił mnie. Tak jak to robił zawsze - najpierw objął a potem mocno przysunął do siebie.
Pragnęłam tak pozostać, czułam się tak lekko.
- Musiałem te wszystkie rzeczy oddać - pokazał wielki worek z kostiumami teatralnymi - szkoła się skończyła a ja nadal to przetrzymuję.
- O rety.. żeby to teraz mi nie przypadło - powiedziałam ze śmiechem na ustach
Uśmiechnął się tak jak to robił zawsze - tylko jedną połową ust i puścił do mnie oczko
- Muszę lecieć. To co, widzimy się potem?
- Jasne
Usiadłam rozkładając się wygodnie i czując cudowną miękkość pod sobą..
Obudziłam się i usiadłam na łóżku.
-Serio?! - Mówię zaspanym głosem ukrywając twarz w dłoniach.
Rozmawiałam z nim pół roku temu a kontakt urwał się już ponad rok temu.. Dlaczego przyszedł do mnie we śnie?
Zrezygnowana zerkam na zegarek. Jest 5:15, za wcześnie by wstać i za późno by iść spać. Co robić?
Biorę słuchawki i zaczynam słuchać muzyki. Rock, znowu słucham rocka... Serio? Przecież to on zafascynował cię tym gatunkiem. Kiedyś w mojej playliście był praktycznie sam hip hop a dziś?
Szkoła toczyła się swoim rytmem a ja totalnie wybita z niego siedziałam cicho na lekcji patrząc w okno. Przenoszę mój błędny wzrok po klasie i dostrzegam że jego usta ruszają się patrząc na mnie.
- Mówiłeś coś? - pytam kolegi z ławki przede mną
- Próbuję się z tobą porozumieć od dłuższej chwili ale ty tylko przytakujesz... Co ci jest?
- Nie spałam w nocy - kłamię.
- A to spoko, po lekcjach wybieramy się naszą paczką do kafejki.. Idziesz z nami?
- Muszę coś załatwić - odpowadam gwałtownie, zbyt gwałtownie - to znaczy... muszę iść dzisiaj na miasto po coś ważnego
- Mogę ci potowarzyszyć?
- Nie, muszę iść sama - odpowiadam trochę szczucznie miło, lecz nie chce żeby znowu dociekał co, gdzie, po co i dlaczego. Nużyło mnie to.
Ostatni dzwonek. W końcu!
Wszyscy rzucili się do drzwi więc ja spokojnie wyszłam ostatnia. Wolnym krokiem udałam się do szatni. Zabrałam kurtkę i spokojnie ruszyłam w kierunku sklepu papierniczego - jedynego "ważnego i tajemniczego" miejsca w jakie miałam się udać. Czas, który miałam do najbliższego autobusu minął niesamowicie szybko. Około 10min przed autobusem ruszyłam w kierunku pks. Miałam już minąć sklep budowlany gdy mój wzrok zatrzymał się na szczęśliwej parze idącej do auta z pełnymi siatkami ozdób świątecznych. Stanęłam jak wryta a moje serce zatrzymało się i skurczyło powodując bolesny skurcz.
"widzimy się potem" Czyżby tak to było? Jeśli tak, szkoda że mnie nie zauważysz. Ona jest ważniejsza.
Czując napływającą łzę w kąciku oka odwróciłam się raptownie i odeszłam prędzej, niż właściwie tego chciałam.
Serce, zostaw mnie w spokoju!