- Dzień dobry Emilko, udało nam się z dziadkiem szybciej przyjechać - z korytarza wyłoniła się babcia - oo ale widzę że jakiś kawaler już ci pomaga - powiedziała babcia radując się na widok Mikołaja
- Dzień dobry pani, nazywam się Mikołaj - powiedział kłaniając się delikatnie
- Jakże piękne imię. Ja jestem Zofia, a Tadeusz zaraz przyjdzie, znów z sąsiadem waszym rozmawia. Wnusia, zrób babci coś do picia.
Szybko postawiłam wodę na herbatę i wyjęłam ulubiony kubek babci.
- Tacy młodzi a tak naśmieciliście, wstydzilibyście się!
- Babcia...
- Nawet mi nie wypominaj! Ja się dobrze czuję w bałaganie jak gotuję, ale to jestem ja a nie ty moja panno. - powiedziała puszczając oczko do Mikołaja- ty się mój drogi nie zniechęcaj, bierz ją póki młoda.
Gdy przybył dziadek atmosfera stała się typowo świąteczna. Zaczynało się już popołudnie, więc było mi smutno gdy Mikołaj poinformował mnie o swym wyjściu. Jednak w pełni go rozumiałam, w końcu jest wigilia.
Odprowadziłam go do drzwi a gdy już miał wyjść zatrzymała go babcia.
- Zaczekaj chłopcze!
Zaskoczony obrócił się w drzwiach. Babcia Zofia trzymała w ręku zapakowane ciasteczka z cynamonem, najwspanialsze ciasteczka jakie w życiu jadłam.
- Mam nadzieję że byłeś pierwszym mężczyzną przekraczającym próg tego domu, jeśli tak to dobry znam na nowy rok. Przyjmij mały upominek.
- Dziękuję.. Ale ja nic dla pani nie mam...
- Tyle roboty za mnie zrobiłeś.. Zasłużyłeś. A teraz idź z bogiem, rodzice już się pewnie o ciebie martwią.
- Dziękuję jeszcze raz .. i do widzenia!
Kolejne godziny upłynęły na przygotowaniu do wieczerzy wigilijnej. Wbrew pozorom wszystko upłynęło szybko i nawet się nie obejrzeliśmy a już siadaliśmy całą piątką i rozpoczynaliśmy wieczerzę modlitwą i tradycyjnym opłatkiem. Podzieliliśmy się nim i złożyliśmy sobie życzenia. Potem przeszliśmy do jedzenia.
- Mmm.. mamo, czym przyprawiałaś tę pierogi? Co dodawałaś do farszu? Mi się zwykle tak dobry nie udaje.
Babcia spojrzała na mnie spod talerza uśmiechając się zagadkowo.
- No mnie o to nie pytaj, mogę się założyć że to ten kochaś naszej Emilki.
- Słucham? -spytał tata - to mój zięciu nie powinien najpierw mi się przedstawić?
- Właśnie synu, właśnie.. historia lubi się powtarzać, ty też mi się nie przedstawiłeś a zachodziłeś do mojej córki.
- Wtedy byłem kolegą Michała
- Nieznanym mi kolegą Michała.
- Oj tato, daj spokój - powiedziała mama z lekkim rumieńcem
- Jaka matka, taka córka, wszystko po jednych pieniądzach - skwitowała babcia.
***
Nadszedł czas pasterki. Usiedliśmy z Mikołajem razem i wspólnie głośno kolędowaliśmy próbując przebić się głosem spod donośnych organów i orkiestry. Wokół panowała prawdziwa świąteczna atmosfera. Kolędowanie jak dla nas szybko się skończyło.
Po pasterce Mikołaj zaproponował mi spacer oczywiście się zgodziłam.
- No to w którą stronę?
- W zielonej alei jest teraz pięknie. Rzadko przez nią przechodzę, tymbardziej wieczorem a jest pięknie oświetlona.
- Fajnie, to przynajmniej niedaleko stąd.
Z wesołym humorem podążyliśmy w kierunku długiej alei nazywanej "zieloną" nie bez powodu. Nawet w zimie jest tam zielono.
- Wiesz, tak ostatnio myślałem, że powinienem podziękować Kamilowi. -powiedział znienacka
- Jakiemu Kamilowi?
- Twojemu byłemu. Gdyby cię wtedy nie rzucił nie przyszłabyś wtedy do galerii a jeśli już to z nim. Gdybyś wtedy poszła do domu nigdy bym nie zobaczył twoich łez, żyłbym nadal w swoim monotonnym życiu. A ty je odmieniłaś. Dziękuję ci za to.
- Ja nadal nie wierzę że wydarzyło się to tak niedawno. Jeszcze miesiąc temu cię nie znałam.
Spojrzał na mnie uśmiechając się a ja nie zważając na ludzi wtuliłam się w jego ramiona.