To, że wkradłam się do łóżka następcy jednej z tutejszych restauracji, wiedziało niemal całe miasto. Szybkości rozprzestrzeniania plotki oczywiście mogłam zawdzięczyć Ricie, która specjalnie się z tym nie ukrywała. Klaudia oczywiście jako biuro informacji dowiedziała się dość prędko, choć żadna z jej koleżanek nie przyjaźniła się z koleżankami Rity.
Pozostało pytanie jak to odwołać?
Każdy, kto przychodził do restauracji mógł mnie tam często zobaczyć, jednak nie było żadnego dowodu na potwierdzenie tej plotki. Postanowiłam uważać i nie narażać się na dodatkowe zepsucie swojej i tym bardziej opinii Mikołaja. On miał więcej do stracenia niż ja.
***
Wigilia, rano.
Oboje rodzice musieli pracować w wigilię. Było to okrutne, bo nie chciałam zostawać sama w domu ze wszstkim, jednak było to konieczne. Dziadkowie mieli przyjechać dopiero koło południa, jednak patrząc na wietrzną pogodę i coraz mocniej sypiący śnieg zaczęłam się obawiać, czy nie potrwa to dłużej.
Tymbardziej się zdziwiłam gdy jedząc śniadanie koło 8:30 usłyszałam dzwonek do drzwii. Sądząc że to sąsiad z dobrą nowiną szybko poprawiłam wygląd i cieszyłam się że byłam już w pełnym ubraniu.
- Od kiedy stare dresowe spodnie i bokserkę można zaliczyć do pełnego ubrania w zimie? - skarciłam siebie za określenie.
Poszłam otworzyć drzwii
- Dzień dobry - na twarzy mimowolnie pojawił mi się uśmiech - jako mężczyzna przyszedłem przynieść ci szczęście na przyszły rok - powiedział otwierając przy okazji dłonie w których była gałązka jemioły.
- To dla ciebie Emilko, mam nadzieję zrobisz z tego użytek.
- Mikołaj, nie musiałeś... Jest dość zimno. Może chciałbyś wejść do środka?
- Podświadomie na to liczyłem - powiedział całując mnie w policzek zimnymi ustami. - Co robisz?
- Kończę jeść śniadanie i biorę się za potrawy wigilijne.
- Nikt ci nie pomoże? - powiedział rozglądając się pobieżnie - nikogo nie ma w domu?
Wzruszyłam ramionami.
- Nikogo tutaj nie ma.
- Musisz się czuć samotna. Nie pozwolę ci na to. Co powiesz na to że pomogę ci i potowarzyszę?
Nigdy nie lubiłam samotności. Trafił w sedno, był to też dobry moment by spokojnie porozmawiać o wszystkim co się dzieje.
Po śniadaniu prędko zaczęliśmy się przyprawianiem ryb a dzieki Mikołajowi poznałam kilka tajnych sztuczek dzięki czemu wszystko wyszło idealnie. Atmosfera się rozluźniła. W końcu wzięliśmy się na robienie ruskich pierogów. Skorzystałam z tego, że miałam przy sobie kucharza i to on doprawiał farsz. A czas mimowolnie leciał...
- Źle zakleiłeś - powiedziałam z uśmiechem
- Emilka... nie marudź
- Taki szef kuchni i pozwala sobie na niedociągnięcia?
- A czy szefowa kuchni pozwala sobie na bałagan?
- Ale o co ci... - w tym momencie dostałąm odrobiną mąki w twarz.
- Zapłacisz mi za to! powiedziałam biorąc garść i sypiąc prosto w niego
- Teraz ty patrz! - wysypał mąkę na ręce a następnie odbijając swoją dłoń na moim granatowym fartuchu i rysując obok serce
Ja jednak byłam zbyt prymitywna i wolałam wysmarować jego porośniętą delikatnym zarostem twarz śnieżnobiałą mąką.
Zabawa trwała by bez końca. Jednak wszystko co dobre, szybko się kończy.
Usłyszeliśmy szybkie otworzenie drzwii.