Stępujemy.
Tak, jeździłam w trampkach ponieważ ktoś sobie pomylił i pożyczył moje buty i powiem Wam, że beznadziejnie się jeździ.
Pierwsze spokojne kłusy pod siodłem zaliczone! Jestem bardzo zadowolona z ostatnich dni, na początek jeździmy sobie po kółeczku. Reakcja na łydki bezbłędna, czasem tylko pomagam sobie cmokaniem w celu wzmocnienia impulsu, ale jest naprawdę dobrze.
ALE owady nas zjadają. I tak, już wiem, że mam konia nadwrażliwca na te wszelkie świństwa. Gzy/jusznice/bąki, jednym słowem wszystko atakuje chmarami, a mój koń szału dostaje, kłusuje w miejscu, kopie się z zawzięciem po brzuchu, rzuca głową, istny koszmar. Dlatego zaopatrzyłam się w spray Farnam Tric-Tec, mam nadzieję, że jest wart swojej ceny bo to nasza ostatnia deska ratunku. Dzisiaj przetestuję jego działanie.
I jeszcze jedna rzecz mnie cieszy, przez ostatnie dni biorę ją na lonżownik i do koniowiązu bez konia towarzysza. Reszta stada stoi pod wiatą chowając się przed robactwem czyli są stosunkowo blisko cały czas, ale ich nie widać a Groteska mimo tego jest spokojna. Naprawdę bardzo mnie zaskakuje, jeszcze miesiąc temu gdy traciła konie z zasięgu wzroku wpadała w panikę. Jestem z niej dumna, naprawdę. Mam nadzieję, że to nie jedynie chwilowa poprawa i będzie coraz lepiej. :)
TYLKO TO ROBACTWO!