Zajebiście, napisałam rozdział na bloga, który się usunął, zabije się.
Na wstępie powiem, że nie żałuję decyzji założenia photobloga. Poznałam tu wspaniałą osobę. Tak, mówię o Tobie Olu, kocham Cię i z każdą chwilą coraz bardziej uwielbiam. Jesteś strasznie wartosciowym człowiekiem i cieszę się,że miałam okazję Cię poznać. Mam zamiar pójść do pracy, żeby zarobić na ten wyjazd do Ciebie i porozmawiać chociaż przez piętnaście minut. Nie mogę się doczekać. Dziękuję za to, że nadal mnie znosisz i słuchasz moich wyżaleń.
Nie było w szkole dzisiaj Błażeja, więc znowu było tak jakoś szaro. Znowu poczułam się nikim, kiedy nie miałam ani jednej chwili do uśmiechu. Przy nim świat staje się taki kolorowy. A teraz wracam do tej rzeczywistości, że rodzice wrócą z pracy i nie będzie chwili spokoju. Coraz częściej się zastanawiam, czy ten świat ma jakikolwiek sens i, czy nie lepiej by było odejść, usunąć się w jakiś kąt i nigdy się nikomu nie pokazywać. Chcę kochać, a jeśli to robię to najlepiej jak potrafię. Daję z siebie wszystko. Masz cały pakiet, a nie bierzesz.
Nie odzywasz się już do mnie ani słowem przez miesiąc. Czym sobie na to zasłużyłam? Kochałam się w każdym znaczeniu tego słowa i najlepiej jak potrafiłam, ale teraz już nie wiem. Mam w sercu cholerną pustkę, której nie ma kto zapełnić. Nie chcę już się tak więcej czuć.
Jesteś debilem, bo doprowadziłeś mnie do tego stanu,że nie zasnę bez Twojego zdjęcia. Myślę o Tobie ok. 50 minut na godzinę,a pozostały czas staram się o Tobie nie myśleć.Albo o Tobie mówię, a gdy przestanę, modlę się w duchu, aby ktoś zaczął o Tobie mówić z własnej woli. Nie wiesz, że bije mi szybciej serce, gdy cię widze. Nie wiesz, że mam dobry dzień gdy powiesz mi 'cześć' i uśmiechniesz się szerzej niż do przeciętnej koleżanki.To ciężkie, że mimo wszystkich Twoich wad, dalej wieczorem chcę,abyś mi się śnił. Zasypiam myśląc, którędy iść żeby na ciebie wpaść, a gdy o Tobie nie myślę, pomarańcze smakują zupełnie inaczej.Uwielbiam drogi, którymi chodziliśmy razem - a nie było ich dużo, bo przecież to były przypadki. I nienawidzę czasem i siebie i Ciebie, za to, że jestem w martwym punkcie i żadne z nas nic z tym nie zrobi. Będziemy tak tkwić, ja będę dla Ciebie koleżanką, a Ty będziesz sprawiał, że szbciej oddycham, gdy mówisz mi 'cześć', ale mimo wszystko warto mieć nadzieję, nie?