Nie ma nic gorszego od przyzwyczajenia. Od zwykłego wyciągania z szafki, dwóch kubków zamiast jednego. Nie ma nic bardziej toksycznego niż nadzieja, że coś trwa wiecznie, że uczucia nie przemijają, a ludzie nie odchodzą. Widywanie jedynie kogoś po zamknięciu swoich oczu jest najgorszą, najbardziej prymitywną formą cierpienia. Zapomnienie zapachu, dreszczy na plecach poprzedzonym dotykiem. Z czasem spojrzenia, które kiedyś było wszystkim. A to wszystko odeszło, pozostawiając nas z pustymi rękami i sercem, jak okradziony ze swojego minimalnego dobytku. Bezdomny. Bez niczego.Wszystko przepadło. Nie ma już Ciebie, nie ma już nas. Żadnych chęci do życia, niczego. Te tępe spojrzenie wpatrzone w ten sam punkt. To nie to, że chce zapomnieć. Ja po prostu przestaje o Tobie myśleć, bo nie ma żadnych szans na to, że kiedyś coś się zmieni. Ja jestem tutaj, Ty jesteś tam, daleko. Zraniłeś mnie, cholernie ale czy to ma jakieś znaczenie? Znów zamknę sie w sobie, całe dnie będę spędzać w czterech pustych ścianach z myślą, że mogłam to naprawić.Zdradzona, porzucona. Ale co mi tam, przeciez masz swoje życie. Zabawne , że w jednej osobie może znajdować się wszystko to co daje Ci szczęście .
Wspomnienia znowu wbijają mi nóż w plecy. Te dawne miejsca, ludzie , marzenia , myśli... Wszystko nadal jest takie realne ale zarazem nierealne. Bo nie da się tego przywrócić, prawda? Nie mam ochoty na nic, a najgorsze są poranki i ta pierwsza myśl, która doprowadza mnie do załamania. Nie chcę tego dnia, następnego, wczorajszego i wszystkich innych.